Blondynki i to od razu siedem na raz.
To wprawdzie nie potop szwedzki, ale inwazja prosto z Ulowa. To
zwiadowcy prawdziwej 5 kg armii, nadciągającej wielką falą z
mazowieckiego paprykowego zagłębia. Blondynki – sól ziemi
ulowskiej - inaczej białe papryki. W odróżnieniu od czerwonych
(rudych) delikatne i subtelne w smaku, wprost wymarzone do
nadziewania. Na początek z nadzieniem tradycyjnym:
7 dorodnych blondynek (papryk białych)
450 mięsa mielonego (ja użyłam z
łopatki wieprzowej)
1 szklanka ryżu
1 duża cebula
1 włoszczyzna
3 łyżki przecieru pomidorowego
1,5 l bulionu (może być z kostki)
3 listki laurowe
1 łyżka podlaskiej przyprawy
myśliwskiej
1 łyżka przyprawy do mięsa mielonego
sól, świeżo mielony pieprz
1 łyżka oleju
Papryki umyć, odciąć im czubek tak
by powstała przykrywka, wyjąc gniazda nasienne, ułożyć ciasno w
niskim i szerokim garnku, dno którego ja zwykle wykładam liśćmi
winogron lub kapusty pekińskiej, żeby zapobiec przypaleniu papryk,
Włoszczyzna umyć, obrać i drobno pokroić lub zetrzeć na tarce
(zielone części: natkę, liście selera i zieloną część pora
zachować). Na patelni rozgrzać olej dodać drobno pokrojoną i
osoloną cebulę, podsmażyć, dorzucić warzywa, podsmażyć kilka
minut, podlać niewielką ilością wody i dusić ok 10-15 minut, aż
warzywa zmiękną. W tym czasie ugotować w osolonej wodzie, w
stosunku 1:2, ryż na półtwardo (1 szklanka ryżu na 2 szklanki
wody). Mięso wymieszać z przyprawami, solą i pieprzem, dodać
ostudzone warzywa, ryż i drobno pokrojoną natkę pietruszki.
Dokładnie wymieszanym nadzieniem napełnić papryki, przykryć
uprzednio odkrojonymi czapeczkami. Zalać bulionem z rozrobionym
przecierem pomidorowym (płyn nie może całkowicie zakryć papryk
powinien sięgać do ok 3/4 wysokości papryki licząc bez
czapeczki). Dodać listki laurowe, zielone części pora i selerowe
liście. Dusić pod przykryciem ok 1-1,5 godziny (czas jest
uzależniony od wielkości papryk).
Uwaga: jeśli zostanie wam nadzienie,
nie martwcie się, bo po dodaniu surowego jajka i odrobiny tartej
bułki do środka wychodzą fantastyczne smażone, panierowane w
tartej bułce lub mielonych płatkach owsianych, krokiety. Tak
przygotowana resztka mojego nadzienia niestety nie dotrwała do sesji
zdjęciowej blondynek.
nie wiedzialam o tej nazwie ;p
OdpowiedzUsuńWitaj Pasjonatko
UsuńTo - można powiedzieć - nazwa handlowa. U samego producenta innej nie kupisz tylko blondynkę :)
ja także pierwszy raz słyszałam taką nazwę białych papryk;)
OdpowiedzUsuńAle fajna nazwa i pomysł na jesienny obiadek:) pozdrawiam - Kobiecemysli.pl
Smaczne i proste danie i co dla mnie najważniejsze starczy na przynajmniej dwa razy, a drugiego dnia jest nawet lepsze.
Usuńuwielbiam takie papryki, 'ala gołąbki', a biorąc pod uwagę zbliżającą się jesień, to już mi ślinka cieknie na takie smaki! :)
OdpowiedzUsuńSezon na blondynkę w pełni, jest teraz delikatna i ma jeszcze bardzo cienką skórkę. Niebawem drugie podejście do nadziewania.
Usuńech uwielbiam gdy jest lato i można jeść takie rzeczy do woli.
OdpowiedzUsuńHej, hej Bernadeto,
UsuńUwielbiam chodzić na targ o tej porze roku, co jest trochę niebezpieczne, wykupiłabym wszystko co na nim można znaleźć.
Jestes MISTRZYNIA OPISOW!!! Tak pieknie o paprykach tylko u Ciebie!!!
OdpowiedzUsuńBlondynki na pewno lekko poczerwienialy z dumy czytajac Twoje teksty:)))
Libra
Droga Libro
OdpowiedzUsuńJak miło czytać takie komentarze. Dziękuję za uznanie, duma mnie rozpiera.