Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku.
I przyszedł pan doktor „Jak się masz koteczku”…
Poważny doktor postawił diagnozę, w moim przypadku to była bardzo miła Pani doktor, ale zalecenia były podobne.
… Oj długo ty długo poleżysz w łóżeczku
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta…
To tak w skrócie i nie żebym jakoś specjalnie (jak tytułowy kotek) się obżerała czy zajadała kiełbasami i słoniną. Człowiek na takiej diecie wiele do wyboru nie ma, a jeśli nie kocha kleików (szczególnie tych na wodzie) to sami rozumiecie – traci na wadze i odwadze oraz marzy o czymś co ma przynajmniej jakiś smak. Nie ustając w poszukiwaniach sposobów na ominięcie znienawidzonych kleików wyprodukowałam coś na kształt kisielu (w konsystencji), ale nie zawierające mąki ziemniaczanej ani tym bardziej innych niedozwolonych w czasie diety składników. Ponieważ dieta dopuszczała jabłka to wyszedł niby kisiel jabłkowy. Myślałam, że tylko mnie on smakuje jako odskocznia od kleiku, ale kiedy przygotowana porcja w tajemniczy sposób zniknęła, a rodzina oblizywała się po kątach, uznałam że przepis na to coś można upublicznić.
I przyszedł pan doktor „Jak się masz koteczku”…
Poważny doktor postawił diagnozę, w moim przypadku to była bardzo miła Pani doktor, ale zalecenia były podobne.
… Oj długo ty długo poleżysz w łóżeczku
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta…
To tak w skrócie i nie żebym jakoś specjalnie (jak tytułowy kotek) się obżerała czy zajadała kiełbasami i słoniną. Człowiek na takiej diecie wiele do wyboru nie ma, a jeśli nie kocha kleików (szczególnie tych na wodzie) to sami rozumiecie – traci na wadze i odwadze oraz marzy o czymś co ma przynajmniej jakiś smak. Nie ustając w poszukiwaniach sposobów na ominięcie znienawidzonych kleików wyprodukowałam coś na kształt kisielu (w konsystencji), ale nie zawierające mąki ziemniaczanej ani tym bardziej innych niedozwolonych w czasie diety składników. Ponieważ dieta dopuszczała jabłka to wyszedł niby kisiel jabłkowy. Myślałam, że tylko mnie on smakuje jako odskocznia od kleiku, ale kiedy przygotowana porcja w tajemniczy sposób zniknęła, a rodzina oblizywała się po kątach, uznałam że przepis na to coś można upublicznić.
Składniki (na 3-4 porcje):
2 duże jabłka słodkie
2 średnie jabłka kwaśne
½ szklanki wody
150-200 g upieczonej dyni makaronowej (lub innej o mało zdecydowanym smaku dyni)
1 płaska łyżka oleju kokosowego extra vergin
2 duże jabłka słodkie
2 średnie jabłka kwaśne
½ szklanki wody
150-200 g upieczonej dyni makaronowej (lub innej o mało zdecydowanym smaku dyni)
1 płaska łyżka oleju kokosowego extra vergin
Jabłka koniecznie umyć i obrać ze skórki, wydrążyć gniazda
nasienne i pokroić w cieniutkie plasterki lub zetrzeć na tarce. Do garnka wlać
wodę, włożyć jabłka i dusić je do miękkości pod przykryciem przez około 8-10
min. Pod koniec gotowania dodać pieczoną dynię i dusić jeszcze kilka minut.
Poczekać aż lekko przestygnie i miksować na gładki, aksamitny mus. Dodać łyżkę
oleju kokosowego, wymieszać. Cały mus nabierze cudownego lekkiego zapachu
kokosa – pychotka.