poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Zakręcona wątróbka w boczku z pistacjami



Jestem szczęśliwą posiadaczką ekologicznej enklawy w morzu idealnych zielonych trawników. Ta działka to ogród dziki czasem zwany angielskim (tak żeby lepiej brzmiało) lub, jak kto woli, ekologicznym odludziem. Odludzie bo my bywamy tam tylko w weekendy, a ekologiczny dlatego, że nie używamy tam chemii rolniczej i preferujemy uprawy ekologiczne. Ogród dziki zaś wziął się z tego, że nie do końca nad nim panujemy. Tegoroczna majówka, ze względu na znaczne opóźnienie wiosny, będzie pracowita, obfitująca w konieczne prace polowe, a w związku z tym jedzenie będzie proste i szybkie do przygotowania. Takie właśnie są kurze lub indycze wątróbki z grila pięknie zawinięte w boczek.

 
Składniki:
500 g wątróbek kurzych lub indyczych
tyle pasków boczku ile sztuk wątróbek wagowo to ok. 400 g
odrobina luksusu w postaci pistacji

Ja, zwykle dla uproszczenia pracy, kupuję boczek cięty w plasterki. Na każdy plasterek boczku układamy oczyszczoną wątróbkę, a na nią po 3–4 pistacje. Zawijamy dokładnie, spinamy wykałaczką. Gril/patelnię rozgrzać układać wątróbki i smażyć z każdej strony do zrumienienia się boczku.

Uwaga: wątróbki indycze smażymy dłużej niż kurze.


czwartek, 25 kwietnia 2013

Czekoladowe ciasto wg Nigelli Lawson — Odstresowywacz doskonały


Powszechnie wiadomo, że czekolada jest dobrym lekarstwem na stres. To proste czekoladowe ciasto jest tego najlepszym przykładem. Zawiera czekoladę, a brak mąki i cukru nie powoduje wyrzutów sumienia. Ciasto ideał, nawet dla tych na diecie.



Składniki:

150 g gorzkiej czekolady (70% kakao)

100 g gorzkiej czekolady ze skórką pomarańczową

125 g masła

6 jaj

175 g stewii/fruktozy/cukru

skórka starta z 1 pomarańczy

2 łyżki likieru pomarańczowego (Cointreau)



Rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej lub tak jak Nigella w mikrofalówce, dodać masło, mieszać aż się rozpuści. 2 jajka i 4 żółtka utrzeć z 75 g stewii/fruktozy/cukru, dodać likier i skórkę z pomarańczy. Wymieszać z ostudzoną czekoladą. Białka ubić na sztywna pianę, pod koniec ubijania dodać resztę stewi/fruktozy/cukru. Delikatnie wymieszać pianę z masą czekoladową. Małą tortownicę wysmarować masłem, przelać do niej ciasto. Wstawić do nagrzanego do 180oC piekarnika i piec ok. 30–40 minut. Ciasto podawać np. z sosem malinowym* lub mascarpone wymieszanym z odrobiną likieru pomarańczowego.



Sos malinowy:

400 g malin (mogą być mrożone)

2 łyżki stewii/fruktozy/cukru

2 łyżki wody


W rondelku podgrzać maliny ze stewią/fruktozą/cukrem i wodą, aż powstanie jednolity sos. Sos przetrzeć przez sito, żeby pozbyć się pestek i odparować jeśli to konieczne.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Zielony dodatek do obiadu


Trudno nazwać precyzyjnie to „coś”. Powstało z konieczności nakarmienia głodnej rodziny i z powodu pewnych braków asortymentowych w spiżarni. Zwyczajnie zabrakło typowych obiadowych wypełniaczy. To brokułowy szpinak lub szpinakowy brokuł. Smak zaskoczył mnie samą, a już o rodzinie nie wspomnę. Początki zawsze są trudne, ale zachęcam do próbowania i dopasowania smaku do własnych upodobań. To niby purée może skłaniać się bardziej w stronę brokuła, lub jeśli wolicie, szpinaku. Ja preferuję idealną równowagę.

Składniki:
1/2  torebki mrożonego brokuła (około 200 g)
1/2  torebki mrożonego szpinaku (około 200g)
1 solidna łyżka klarowanego masła
1 łyżka jogurtu
1 ząbek czosnku (nie koniecznie)
sól, pieprz do smaku

W jednej szklance osolonej wody ugotować, pod przykryciem, brokuła (jego łodyżki musza być naprawdę miękkie). Odlać większość wody, do garnka wrzucić szpinak i masło. Osolić i dusić, aż szpinak będzie gotowy. Pod koniec duszenia dodać jogurt i czosnek wyciśnięty przez praskę, jeśli lubicie. Jeżeli jest to konieczne (za dużo wody) jeszcze chwilę odparować. Teraz  trzeba zrobić purée. Ja lubię takie nie do końca kremowe z wyraźnie wyczuwalnymi kawałkami brokuła tzw. rustykalne. Oczywiście takie kremowe też będzie dobre.
Przyprawić do smaku pieprzem i solą oraz jeśli lubicie gałką muszkatołową.

sobota, 20 kwietnia 2013

Zielono-pomarańczowa sałatka ze szpinaku


Dziś kolejna odsłona przygotowań do lata. Znacznie za długa zima zaowocowała lekką depresją i co tu ukrywać — nadwagą. Wydobyty z czeluści szafy kostium kąpielowy dziwnie się skurczył. Trzeba działać, jeść więcej sałatek, ograniczyć węglowodany i zażywać ruchu. Tu wkroczył Małżonek, sałatka jego pomysłu znakomicie spełniła postawione przed nią zadanie. Jest smaczna, cieszy oko i jest niskokaloryczna. Czyżby i on czuł presję nadchodzącego lata.

Składniki:
3 garście młodego szpinaku baby
1 czerwona cebula
2-3 łyżki marynowanej dyni (ja użyłam firmy Rolnik)
2 garście uprażonej mieszanki pestek*
ser pleśniowy (opcjonalnie)

Sos:
2 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżeczka musztardy angielskiej
1 łyżeczka soku z cytryny
kilka kropli octu balsamicznego
kilka kropli syropu malinowego lub żurawinowego
1 łyżeczka suszonej bazylii
pieprz, sól do smaku

Cebulę pokroić cieniutko w półtalarki, posolić, odstawić na 25 minut, a jeśli jest bardzo ostra przelać na sicie gorącą wodą. Szpinak umyć i dokładnie osuszyć. Pestki uprażyć. Na talerzu ułożyć szpinak wymieszany z cebulą, posypać marynowaną dynią, prażonymi pestkami i ewentualnie serem pleśniowym. Przygotować sos mieszając jego składniki w dokładnie zakręconym słoiku. Sałatkę polać przygotowanym sosem.

* Przepis na prażone pestki/orzechy
1/2 szklanki pestek dyni
2 łyżki pestek słonecznika
1 łyżka ziaren siemienia lnianego lub sezamu
kilka orzechów włoskich
1 łyżeczka aromatyzowanej oliwy
1/2 łyżeczki mielonej ostrej papryki
1/2 łyżeczki mielonej papryki wędzonej
1/2 łyżeczki suszonego czosnku (jeśli lubicie)

Oliwę z przyprawami podgrzać na patelni, aż poczujecie zapach przypraw, wrzucić pestki dyni, zamieszać obtaczając je w oliwie z przyprawami, zmniejszyć ogień i poczekać, aż pestki zaczną lekko strzelać. Dorzucić resztę ziaren, wymieszać i wyłączyć ogień. Ziarna dojdą na gorącej patelni.

piątek, 19 kwietnia 2013

Sekretne życie tuńczyka z puszki według Gordona Ramsaya


Jeżeli taki mistrz może podać smaczną przystawkę ze zwykłej puszki, to czemu nie my. Trzeba tylko pamiętać, żeby tuńczyk był naprawdę dobrego gatunku i przystawka gotowa. Nie do wiary jakie to proste. Jeżeli nie przepadacie za tuńczykiem, nie zmienicie zdania po spróbowaniu. Jeżeli jednak należycie do grona wielbicieli puszkowego przysmaku, ta wersja powinna przypaść wam do gustu. Jeśli macie kota to on na pewno oszaleje na ich punkcie, chociaż z powodu zawartości chilli nie polecam dzielenia się kotlecikami z ulubieńcem.



2 puszki dobrego gatunku tuńczyka w sosie własnym
4 cebulki dymki drobno pokrojone
6 orzechów wodnych (pominęłam)
3 centymetry imbiru
1 średnia czerwona chilli drobno pokrojona
3 łyżki poszatkowanej świeżej kolendry
3 świeże listki limonki kafir – ja zastąpiłam je skórką startą z 1 średniej cytryny
2 łyżki sosu rybnego (nie koniecznie)
sól morska i świeżo mielony pieprz do    smaku


Sos:
łyżka cukru
2 łyżki sosu rybnego (jeśli nie pasuje wam jego zapach można zastąpić jasnym sosem sojowym)
1 łyżka octu ryżowego
sok z 1/2 limonki lub cytryny
2 łyżki pokrojonych listków świeżej kolendry
ja dodałam 1 cm startego korzenia imbiru



Przygotowanie kotlecików zacząć trzeba od przygotowania sosu. Wymieszać wszystkie składniki sosu, aż do rozpuszczenia się cukru a na koniec dodać kolendrę.
Odcedzić tuńczyka z zalewy, rozdrobnić i dodać wszystkie składniki poza jajkiem. Wymieszać, doprawić, dodać roztrzepane jajka. Jeśli masa na kotlety jest zbyt rzadka, w czasie formowania mini kotlecików lekko ja odcisnąć. Smażyć na dobrze rozgrzanym oleju na średnim ogniu na złoty kolor (mnie to się nie udało), po 2 minuty z każdej strony.
Podawać na gorąco. Do kotlecików wyjątkowo pasuje marynowany imbir. 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Fioletowa, świeża zabawa w kolory




Wyszukiwanie składników do potraw w jednym kolorze to interesująca zabawa. Nie tylko muszą wyglądać, ale też i dobrze smakować. Taką zabawę zaproponował kiedyś Paul Lowe stylista nie tylko potraw i autor przepisów nie tylko kulinarnych. Ta surówka to właśnie taka zabawa inspirowana jego pomysłem.

Składniki:
1/4  czerwonej kapusty
 1 czerwona cebula
10 dag owczego sera twarogowego
1 fioletowa śliwka japońska „black amber” lub kilka dojrzałych węgierek
10 dag fioletowych winogron lub borówki amerykańskiej
1-2 łyżki pestek z dyni
 
Sos:
3 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka oleju z orzechów włoskich
2 łyżki octu jabłkowego lub octu z sherry
1 łyżeczka syropu z malin
sól do smaku



Kapustę drobno poszatkować (najlepiej na tzw. mandolinie) lekko posolić i odstawić na około 30 minut.
Podobnie postąpić z cebulą. Śliwki pozbawić pestek i pokroić na drobniejsze części (tzw. 16). Ja użyłam również winogron też pozbawionych pestek. Sos wymieszać najlepiej w dobrze zakręconym słoiku typu twist. Składniki sałatki wymieszać, polać sosem i posypać po wierzchu serem oraz pestkami dyni.
 

piątek, 12 kwietnia 2013

Stare, dobre french toasts czyli tosty francuskie



Trochę zapomniane, lekko stuningowane tosty są naprawdę warte grzechu. Oryginalne robi się z białego świeżego pieczywa, ale czemu nie wykorzystać ciemnego chleba —  takich lekko już czerstwych pozostałości. Na pewno każdy je ma, a tak podane będą idealne na sobotnie lub niedzielne śniadanie. W ten prosty sposób dostaną szansę na drugie życie. 


 


Składniki:

6-8 kromki ciemnego chleba

3 jajka

1/3 szklanki mleka

1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

1 łyżeczka mielonych goździków/cynamonu

1 łyżka klarowanego masła do smażenia








Jajka rozbić do miski, rozmącić z mlekiem, wanilią i goździkami. Kromki chleba namoczyć i odstawić. Na jak długo to zależy od tego, jak bardzo wysuszony jest chleb. Ja swój odstawiłam na około 4 godziny do lodówki. Jeśli macie bardzo czerstwy chleb można odstawić go nawet na całą noc. Na patelni rozgrzać masło. Smażyć kromki chleba ok. 3–4 minuty na każdej ze stron aż będą złoto-brązowe. Ja swoje grzanki ułożyłam potem na blaszce i włożyłam do piekarnika ustawionego na funkcję pieczenia od góry (temp. 200°C) na około 10 min. Tosty doskonale smakują ze świeżymi owocami. Proponuję spróbować ich z duszonymi jabłkami, takimi do szarlotki lub z miodem.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Sałatka Grażynki z brokuła


Po raz pierwszy jadłam ją wiele lat temu u koleżanki i od razu zakochała się w niej. Z pewną nieśmiałością próbowałam surowych pieczarek i okazało się, że są bardzo smaczne, lekko słodkawe, chrupiące, a sposób ich przygotowania dodaje im cytrynowego posmaku. Powiem nieskromnie, że przyczyniłam się do rozsławienia tej sałatki właśnie w związku z uczuciem do niej. Namówiłam pewną Panią Redaktor do zamieszczenia przepisu w Kuchni Polskiej. Znajdziecie go w wydaniu z roku 2005 choć w nieco zmodyfikowanej formie. Ja preferuję jednak przepis oryginalny.

Składniki:
1 świeży lub 400 g mrożonego brokuła
250 g szynki
6-8 średnich pieczarek
Sok z 1 cytryny
Sól, pieprz do smaku

Sos:
3 łyżki majonezu
3 łyżki jogurtu
1 łyżeczka skórki starta z cytryny (niekoniecznie)

Brokuł ugotować na parze lub w osolonej wodzie na pół twardo*. Tak żeby różyczki zostały intensywnie zielone i zachowały sprężystość. Pieczarki obrać i zanurzyć w wodzie z sokiem z cytryny na 20–25 minut (żeby nie ściemniały). Szynkę pokroić w 2 cm paski. Pieczarki osuszyć i pokroić w cienkie plasterki. Brokuła ostudzić i podzielić na różyczki. Wszystkie składniki wymieszać delikatnie, posypać świeżo mielonym pieprzem. Przygotować sos z jogurtu i majonezu, lekko go posolić. Sosem można polać sałatkę z wierzchu, ja jednak lubię podawać sos osobno, tak by każdy indywidualnie polał nim sałatkę.

* Mój sposób na idealnie ugotowany brokuł jest bardzo prosty. Wybieram garnek o odpowiedniej szerokości – brokuł stoi w nim na baczność. Do garnka nalewam tylko tyle wody, żeby zakryła łodygi warzywa, solę. Różyczki wystają ponad powierzchnie wody. Garnek przykrywam i gotuję aż przejdą tzw. próbę widelca. Wbity widelec dość łatwo wchodzi w łodyżkę. Różyczki są naprawdę jędrne, zdrewniałe części łodygi obieram pozostawiając tylko miękki środek.

Uwaga: do sosu można dodać 1 łyżeczkę startej skórki z cytryny. 


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Orientalne inspiracje — sałatka z piersi kurczaka i zielonego groszku



Dopadło mnie i trzyma — tak mam po świętach — chcę potraw lekkich, a jednocześnie sycących i zgodnych z dietą. Kuchnia orientalna to coś na taką okazję. Dania lekkie, kolorowe cieszą oko i podniebienie. Sałatka, którą proponuję jest tylko inspirowana orientem, a od dodatków zależy tylko jak bardzo.


Składniki:
1 opakowanie cienkiego makaronu z fasoli mung 150 g (może być ryżowy lub sojowy)
1/2 opakowania mrożonego groszku (ok. 200 g)
1 pierś kurza (podwójna)
1 pęczek koperku
Do gotowania kurczaka:
1 marchewka, 1 pietruszka, kawałek selera lub seler naciowy (2 łodygi), biała część pora, trawa cytrynowa, sos sojowy, pieprz seczuański (kilka ziarenek) oraz imbir ok.1 cm.

Sos:
4 łyżki rosołu z gotowania kurczaka
2 łyżki oleju sezamowego
2 łyżeczki wasabi lub musztardy
2 łyżeczki octu ryżowego lub soku z cytryny
sos sojowy (ok. 1,5 łyżki) lub sól morska




Do garnka włożyć obrane warzywa, dodać 1 utłuczoną trawę cytrynową, sos sojowy i pieprz. Zalać wodą, tak żeby przykryła warzywa. Doprowadzić do wrzenia i wtedy włożyć pierś kurczaka na około 25–30 min. (zależy od wielkości piersi). Gotować pod przykryciem. W tym czasie przygotować makaron według przepisu na opakowaniu. Po wyjęciu piersi kurzych zostawić je do ostudzenia, a do gotującego się rosołu na 3 minuty włożyć mrożony groszek. Jeśli groszek jest drobny 3 minuty wystarczą. Odcedzić groszek. Wywar i warzywa zostawić (do wykorzystania w formie orientalnego rosołu, po dodaniu świeżych kiełków fasoli i np. dymki).

Makaron, pokrojoną pierś kurczaka, groszek i drobno posiekany koperek wymieszać. Przygotować sos — wszystkie składniki sosu dokładnie wymieszać np. w słoiku typu twist. Sałatkę polać sosem i odstawić na pół godziny do tzw. przegryzienia.



Uwaga: Zamiast koperku można przygotować wersję sałatki ze świeżą kolendrą lub natką pietruszki. Zamiast gotowanego kurczaka można użyć też kurczaka wędzonego. Nie zrażajcie się tym, że sos może wydać wam się ostry i słony.


sobota, 6 kwietnia 2013

Leczniczy eliksir — niezastąpiona mandarynka



Ten sok jest nie tylko smaczny, ma optymistyczny kolor, ale też łagodzi kaszel i pomaga przy przeziębieniach. Sok mandarynkowy zapobiega degradacji komórek przez wolne rodniki (szczególnie górnych dróg oddechowych), sok z cytryny to skarbnica witaminy C, a miodu nikomu nie trzeba przedstawiać. Już nasze babcie korzystały z niego przy wszelkiego rodzaju przeziębieniach. Kto nie pamięta mleka z miodem. Sezon mandarynkowy niedługo się kończy, sezon przeziębieniowy (z racji pogody) jest w pełni. Trzeba się jakoś ratować. Proponuję Wam ten świeżo wyciskany sok w nadziejni, że uchroni Was przed zwolnieniem lekarskim. Gwarantuję, że smakuje lepiej niż lekarstwo.

 




      Składniki na 1 szklankę:
      4 mandarynki
      1/2 cytryny lub limonki
      1 łyżeczka miodu


 









Mandarynki i cytrynę umyć , obrać i wycisnąć w wyciskarce lub sokowirówce. Do otrzymanego soku dodać miód, mieszać energicznie, aż do rozpuszczenia się miodu. Teraz już tylko pozostaje wypić lekarstwo.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Pappardelle z marchewki




















Czy jest ktoś kto nie lubi makaronu? Pewnie jest, ale ja do takich osób nie należę. Kocham makarony miłością wielką i nieodwzajemnioną. One mnie raczej nie lubią, bo odkładają się tu i ówdzie, co mnie nie cieszy. Ten niby makaron jest przede wszystkim dla tych, którzy z jakichś powodów, nie mogą jeść tradycyjnego makaronu.




Składniki (na 1 porcję):

2 długie i szczupłe marchewki

woda do gotowania (około 1,5 litra)

sól do smaku


Marchewki obrać i obieraczka do warzyw „wystrugać” długie marchewkowe wstążki. W garnku nastawić wodę, a po doprowadzeniu jej do wrzenia, osolić i wrzucić marchewkowe wstążki. Gotować ok. 2–3 minuty. Marchewkowe pappardelle odcedzić i polać ulubionym sosem. Mnie ten makaron smakuje z pesto bazyliowym, a najbardziej z pietruszkowym. Można jeszcze posypać ulubionymi orzechami, idealne będą podprażone orzechy włoskie.
Najmniej sprawdza się z typowym sosem bolońskim. Słodycz marchewki i słodycz pomidora to dla mnie odrobinę za dużo.