czwartek, 25 lutego 2016

Bardzo surowy brokuł w sałatce



Nasze prababki odrzuciły sztywne gorsety. W niepamięć poszły poranki pracowicie spędzane przez panny służące na zasznurowywaniu panieńskich kibici. Specjalnie wynalezione, w tych czasach, machiny parowe, które miały ułatwić ową czynność trafiły do sal muzealnych. Surowe zasady zachowania panien przy stole, ile jeść i kiedy, żeby nie odstraszyć kandydata na męża przeminęły z wiatrem. Choć gorsetów już nie nosimy to w spadku pozostała nam tęsknota za smukłą sylwetką i wcięciem w pasie. Przed każdym sezonem letnim ponosimy konsekwencje porzucenia gorsetu, przechodzimy na diety, katujemy się na różne sposoby. Ja wybieram zwykle zamianę zimowych smakołyków na sałatki. I żeby choć odrobinę nawiązać do surowości zasad tym razem wybrałam surowego brokuła. Tym bardziej, że brokuły zawierają sulforafan (specjaliści potwierdzili, że ma on zbawienny wpływ na nasz organizm chroniąc go przed uszkodzeniami wywołanymi przez infekcje bakteryjne i zmniejszając ryzyko wrzodów żołądka i w efekcie raka. Naukowcy Cambridge Univeristy Hospitals udowodnili, że mogą chronić nawet przed rakiem prostaty). Jednak żeby sulforafan mógł zadziałać potrzebuje do tego enzymu mirozynazy, który występuje tylko w surowym brokule. Można oczywiście zjeść gotowanego brokuła z dodatkiem choćby jego kiełków, ale można też mieć dwa w jednym przygotowując sobie taką sałatkę.

 
Składniki:
1 brokuł
1 czerwona cebula
1 pęczek koperku
3-4 dymki
1 duża garść tartego na grubych oczkach cheddara
1 garść rodzynek namoczonych w wodzie (nie koniecznie)
Sos:
3-4 łyżki jogurtu
1 łyżka majonezu lub zamiennie 1 łyżka musztardy* i 1 łyżka oliwy
1 łyżeczka soku z cytryny (opcjonalnie)
sól, pieprz do smaku

 
Surowe brokuły umyć, osuszyć i podzielić na części. Same różyczki podzielić na bardzo drobne części, a łodygi zetrzeć na tarce. Cebulę pokroić w drobną kostkę, osolić. Dymkę i koperek drobno poszatkować. Wszystkie składniki sałatki wymieszać, doprawić do smaku solą i pieprzem. Przygotować sos: jogurt wymieszać z majonezem i sokiem z cytryny lub musztardą i oliwą. Doprawić do smaku i wymieszać z sałatką. Gotowa sałatka najlepiej smakuje około 40 minut po przygotowaniu.
*Ilość musztardy zależy od jej ostrości i osobistych upodobań.
**Jeśli lubicie można do sałatki dodać smażony bekon lub grillowanego kurczaka czy ogórki konserwowe.




czwartek, 18 lutego 2016

Ciasto bananowo figowe według Jamiego Olivera – mój prezent Walentynkowy



Walentynki, pożyczone święto. Są tacy, którzy je zaadoptowali i tacy którzy nigdy go nie zaakceptują, ale nie o to tu chodzi. Tu chodzi o to, czy podarowanie własnoręcznie zrobionego ciasta swojej kobiecie jest wystarczająco męskie, czy nie. Wiadomo, łatwiej jest kupić słodycze powszechnie znanej i reklamowanej firmy, ale… Oprócz tego, że można narazić się na posądzenie o podstępne tuczenie ukochanej w celu przekreślenia jej szans u innych osobników płci męskiej, to można także oberwać za brak kreatywności. No właśnie, w mojej rodzinie od małego wpajano mi, że milsze są prezenty zrobione własnoręcznie niż kupione, choćby za zaoszczędzone kieszonkowe. Ciekawe czemu zapominamy o tym wchodząc w wiek dorosły i czemu widok pana krzątającego się po kuchni niektórym wydaje się bardzo niemęski, w opozycji do rozczulającego widoku małego chłopca mozolnie wałkującego ciasto na pierniczki. Choć najznamienitsi kucharze i cukiernicy to w większości mężczyźni to w zaciszu domowych kuchni królują (nie zawsze z własnej woli) kobiety. Mam nadzieję że to tendencja malejąca i że wśród sklepowych półek przepełnionych serduszkami, tulącymi się misiaczkami itp. zrodzi się w panach taka myśl: własnoręcznie zrobię mojej walentynce choćby takie pyszne ciacho. Ja z mojego prezentu walentynkowego i ofiarodawcy jestem bardzo dumna. Dostałam dawno oczekiwaną kuchenną szafkę i piękne, pyszne domowe ciasto, które nie spowodowało wyrzutów sumienia z powodu pochłoniętej jego ilości.

 



Składniki:
250g. suszonych fig
100 g mielonych migdałów
50 g. całych migdałów
75 ml oleju ryżowego
125 ml jogurtu naturalnego
4 dojrzałe banany
150 g. razowej mąki pszennej
2 duże jajka
1 łyżka maku
1 łyżka ekstraktu waniliowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki kurkumy
1 starte na tarce jabłko
1 łyżeczka sezamu do posypania

 





Odłożyć kilka fig resztę zmielić w melakserze dodać olej, jogurt, ekstrakt waniliowy, banany i jajka. Zmiksować na gładką masę. Dodać mąkę, proszek do pieczenia, mielone migdały, kurkumę i mak. Dokładnie wymieszać, aż składniki się połączą i na koniec dodać starte jabłko. Jeszcze raz wymieszać łyżką i przełożyć ciasto na wyłożoną papierem do pieczenia blachę (można ciasto piec w okrągłej formie lub na żeliwnej patelni).Pozostałe figi i migdały pokroić na mniejsze kawałki i posypać nimi ciasto lekko je wciskając. Piec w nagrzanym do 180 stopni piekarniku przez około 35-40 minut. Sprawdzić patyczkiem czy środek ciasta jest suchy (wtedy ciasto jest gotowe). Ponieważ ciasto dopiero w miarę stygnięcia robi się sztywniejsze trzeba bardzo delikatnie przekładać go na kratkę. Ciasto można, jeśli wam się uda, przechowywać 3 a nawet 4 dni w zamkniętym pudełku. Tak przynajmniej twierdzi Jamie Oliver. U nas nie przetrwało tak długo.


czwartek, 11 lutego 2016

Dynia butternut nadziewana


Są ludzie od reprezentacji i są tacy od czarnej roboty. Jedni błyszczą, a drudzy zakasują rękawy i biorą się do roboty bez względu na wszystko. Moja Babcia mówiła, że są też tacy których robota kocha i zawsze ich znajdzie choćby ukryli się nie wiadomo gdzie, choćby wleźli nawet w mysią dziurę. Cóż to ma wspólnego z dynią, ano to że dynia mnie znalazła po to żeby zabłysnąć. Znalazła mnie kiedy siedziałam przed komputerem, wyskoczyła nagle choć wcale jej nie szukałam. Tak długo wymownie co jakiś czas dawała o sobie znać, aż w końcu się złamałam i po kilku modyfikacjach pozwoliłam jej zabłysnąć w realu. I cóż się stało: tak jak nagle się pojawiła, tak też i nagle zniknęła i już nie pokazuje się na ekranie.


Składniki:
1 dynia typu butternut
1 szklanka quinoa (gotowanej)
1 szklanka miksu orzechów (ja użyłam włoskich i brazylijskich)
1 cebula
1 strączek papryczki chili
3 ząbki czosnku
1/4 szklanki suszonej żurawiny
1/4 szklanki suszonych moreli
1/4  szklanki suszonych daktyli
1/4  szklanki rodzynek
ja dodałam jeszcze garść suszonych wiśni
w wersji dla dorosłych ok. szklanki alkoholu do namoczenia owoców
1 pęczek świeżego tymianku (doniczka)
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka mielonej kozieradki
1 łyżeczka ostrej papryki (opcjonalnie)
1 jajko lub zastępnik np. świeżo mielone siemię lniane lub skrobię ziemniaczaną czy kukurydzianą
1 łyżka oleju kokosowego
sól, pieprz do smaku

Dynię umyć, przekroić wzdłuż, usunąć pestki. Łyżką wydrążyć ją tak by utworzyć miejsce na włożenie nadzienia (pozostawić ok 1 cm miąższu). Pozostawiony miąższ nakłuć widelcem kilka razy, posolić i posypać ulubioną przyprawą (ja użyłam ostrej papryki). Przygotować nadzienie: Suszone owoce namoczyć w gorącej wodzie (około 1 szklanka) lub w alkoholu (wtedy trzeba to zrobić kilka godzin wcześniej. Orzechy podprażyć na suchej patelni. Cebulę obrać, pokroić w drobną kostkę, posolić i smażyć na złoto na 1 łyżce oleju kokosowego. Dodać wyciśnięty przez praskę czosnek i drobno pokrojoną chili (bez pestek). Dodać wydrążone i drobno pokrojone wnętrze dyni, tymianek (jeśli jest młody to razem z łodyżkami) drobno posiekany. Dusić aż zmięknie dynia. Dodać wodę z moczenia owoców, posiekane owoce i orzechy, kaszę i resztę przypraw. Dusić aż wyparuje płyn. Odstawić do całkowitego wystygnięcia, dodać jajko lub jego zastępnik, wymieszać i nadziać obie połówki dyni. Połówki złożyć razem i związać w kilku miejscach sznurkiem. Piec w nagrzanym do 180 stopni piekarniku 30 minut bez przykrycia i 30 minut pod przykryciem. Ja swoja przykryłam folia aluminiową. Wyjąć z piekarnika, kroić w plastry i podawać z ulubionymi dodatkami. 





środa, 3 lutego 2016

Kebabczety z soczewicy aromatyczne i prawie podobne



Projektowanie to proces, który zaczyna się od wyobraźni, od marzenia. Męczysz się, wysilasz szare komórki, wpadasz na trop i podążasz nim ulepszając po drodze co się da. Potem przychodzi czas na obliczenia i cały ten techniczny galimatias, a kiedy to już za nami pozostaje już „tylko” realizacja i poddanie się ocenie – próba wytrzymałościowa naszego projektu. Tak dzieje się bez względu na to czy projektujemy mosty, meble, książki czy jedzenie. Rożni nas odpowiedzialność, nikt nie postawi nas pod mostem kiedy górą pojedzie kawalkada ciężarówek. Nie wiem czy tak dzieje się dalej, ani ilu architektów w ten sposób straciło życie pod nietrafionymi konstrukcjami, ale czuję podobną presję prezentując danie zaprojektowane na specjalne zamówienie. Powstało najpierw w głowie, przeszło całą drogę projektową i jest.


 
Składniki: 1 szklanka czerwonej soczewicy
1 pęczek dymki (6-7 szt.)
1 duża garść startej na drobnej tarce marchewki
2 małe cebule
1 jajko
1 ząbek czosnku
1 garść zielonej kolendry
1 łyżka garam masala
1 łyżka ziarenek kolendry uprażonych na patelni i utłuczonych w moździerzu
1 łyżeczka pieprzu ziołowego
sól i pieprz do smaku
mielone orzechy i siemię lniane do panierowania
Purée z pasternaku:
około 0,5 kg pasternaku
1/3 szklanki mleka kokosowego
1 łyżka oleju kokosowego
około 1 szklanka wody
sól




Ugotować szklankę soczewicy w 1,5 szklanki wody. W momencie gdy soczewica wchłonie wodę wyłączyć źródło ciepła i pozostawić na ciepłej płycie na około 25-30 minut lub, jeśli korzystacie z gazu, zastosować metodę kocykową. Wszystkie przyprawy dodać do jeszcze ciepłej soczewicy. W tym czasie na łyżce oleju kokosowego usmażyć na złoto osoloną, drobno posiekaną cebulę, dodać startą marchewkę i wyciśnięty przez praskę czosnek. Dusić około 8-10 minut. Dymkę i kolendrę drobno posiekać i razem z uduszoną cebulą dodać do wystudzonej soczewicy. Wymieszać dokładnie, spróbować i doprawić, jeśli to jest konieczne. Dodać jajko i 1 łyżkę mielonego siemienia. Formować podłużne kebabczety (można na drewnianych szpatułkach - wtedy łatwiej odwraca się je na patelni), obtaczać w panierce np. z mielonych orzechów i siemienia i smażyć na rumiano z obu stron. Kotleciki są delikatne, więc trzeba obchodzić się z nimi ostrożnie i dobrze wysmażyć z jednej strony przed przewróceniem na stronę drugą.
Przygotować purée: obrać pasternak, pokroić w kostkę, zalać wodą, osolić i ugotować do miękkości. Wody powinno być tylko tyle, żeby przykryła warzywo. Po ugotowaniu wodę odlać (można wykorzystać do zupy), dodać mleko kokosowe, olej kokosowy i zblędować na gładkie purée.