wtorek, 19 listopada 2013

Warszawska seta i galareta z zagrodowca

Nie wiem czy znacie Stefana Wiecheckiego Wiecha i jego krótkie felietony o Warszawie, gdzie króluje gwara międzywojennej Warszawy. Teksty są cudowne i okazuje się, że wiele zwrotów można znaleźć i dzisiaj w naszym języku.. Meduza i lorneta czy seta i galareta na stałe zagościła w języku i w menu knajpek PRL-owskich, gdzie „alkohol podajemy tylko do konsumpcji”. Galaretka z nóżek to klasyka, a moja wersja to nóżki ale kurze z zagrodowego ptaka. Wykwintnie zwane w niektórych kręgach tymbalikami.







Składniki:
zagrodowa kura rosołowa/4 nogi z kury zagrodowej
włoszczyzna z kapustą lub kilkoma brukselkami
woda
sól
2 liście laurowe
po kilka ziaren pieprzu, ziela angielskiego i jagód jałowca
1 duży ząbek czosnku
2-3 gałązki lubczyku
1 puszka groszku
2-3 jaja na twardo
żelatyna na około 2 l płynu



Do dużego garnka nalać wody tyle, żeby na około 4 cm przykryła ptaka. Dodać łyżeczkę soli, resztę przypraw, lubczyk i pora (z włoszczyzny), zagotować, usunąć powstałe tzw. szumowiny i na niewielkim ogniu około 25 min. W tym czasie umyć i obrać resztę warzyw z włoszczyzny i dodać razem z brukselka do gotującego się kurczaka. Gotowanie dobrego rosołu wymaga czasu, więc teraz mamy około 1,5-2 godziny czasu zanim przystąpimy do dalszych czynności. Kiedy rosół jest już gotowy, należy go przecedzić, ostudzić i zebrać tłuszcz. Przygotować naczynka na galaretkę, do każdego włożyć pokrojona w plasterki gotowana marchewkę, jajko, groszek zielony i mięso z kurczaka. Rosół przelać do garnka (trzeba wcześniej określić jego objętość), zagotować, dodać wyciśnięty przez praskę czosnek, doprawić do smaku, zdjąć z ognia i rozpuścić w rosole żelatynę wg. opisu na opakowaniu. Gotowym płynem zalać przygotowane miseczki do pełna, odstawić do zastygnięcia.


Uwaga. Ja nie klaruję wywaru, właśnie dlatego, żeby galaretki bardziej przypominały tradycyjne nóżki z epoki Wiecha, niż tymbaliki.



22 komentarze:

  1. Wyglądają świetnie, szkoda że coraz rzadziej goszczą na stołach

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo inspirujący wpis :). Nie jestem warszawianką, ale teraz na pewno sięgnę po te felietony ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Humorystyczne felietony Wiecha to kawałek historii. Są dowcipne, nikogo nie obrażają, a przy tym idealnie maluja tamtą żeczywistość.

      Usuń
  3. Aniu, u nas to danie, właśnie w Twojej, drobiowej wersji, gości na stole coraz częściej :)
    Pomysł z opisem oraz aranżacją w klimatach PRL - genialny! Aczkolwiek pierwsze zdjęcie zachwyca ultra nowoczesną stylizacją :)
    Pzdr Aniado

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tradycja w narodzie jednak nie ginie i że podobał Ci się sposób podania. Przyznam się, że zainspirowała mnie impreza urodzinowa pewnego miłego pana. :)

      Usuń
  4. uwielbiam to, choć u mnie w domu robi się rzadko to nigdy się o tym nie zapomina!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja rodzina kocha tą wersję, a ja zdecydowanie wolę ją od tradycyjnej, szczególnie jesli chodzi o przygotowania.

      Usuń
  5. A to białe cudo to pewnie chrzan?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest chrzan. Bardzo często do chrzanu dodaję odrobinę majonezu i gęstego jogurtu, jest bardziej aksamitny.

      Usuń
  6. O ho ho, takie rarytaski rzadko na blogach widzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że znajdziesz u mnie jeszcze kilka takich, które będą Ci pasowały.

      Usuń
  7. Coś za co mój mąż po stopach by cię całował. Nigdy w życiu sama galarety nie robiłam, bo nie lubię... więc mąż najczęściej jada ją na imprezach rodzinnych. I to co Aurora napisała, rzadkość na blogach kulinarnych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do zrobienia choćby w celu sprawienia przyjemności mężowi. Zawsze można zmienić proporcje i dać więcej wypełnienia, a mniej galaretki.

      Usuń
  8. Piękne zdjęcia. Uwielbiam galarety!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mimo że sama osbiście nie przepadam to na Twoim zdjęciu wygląda tak fantastycznie, że chyba bym się skusiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie, cieszę się, że zdjęcie zachęciło Cię do spróbowania . Na pocieszenie dodam, że to malutka, tzw. jednoosobowa wersja prawie na jeden gryz. ;)

      Usuń
  10. Piekne zdjecia! Zadziwiajace jak mozna wyczarowac piekna "biala dame " ze zwyklej galaretki.
    Zrobilabym bo galarety bardzo lubie ale nie umiem "obchodzic sie" z zelatyna.
    Bedac malolata uwielbialam galarete( taka o ktorej pisal Wiech) w wykonaniu mojej Babci ze swinek z zagrody Dziadkow. Koniecznie z octem zadna tam cytryna.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ocet to podstawa, cytryna była dla mięczaków ;) co zaś do żelatyny to ja używam tej w proszku i stosuję proporcje podane przez producenta na opakowaniu. Rozpuszczam ją w gorącym rosole i nie zagotowuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. czysta klasyka :) ale jak ja ją lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też jestem fanka tej klasyki :)

    OdpowiedzUsuń