Dynia tu, dynia tam, w koło same dynie mam. Po drodze na
„dzikie pola” mijam DYNIOWISKO – mazowieckie zagłębie hodowców dyń – gminę
Lesznowola. Jak już pisałam, moje prywatne dyniowisko obrodziło jedynie w
kwiatki, więc w poszukiwaniu dyń buszować mogłam tylko na dyniowisku w
Lesznowoli. Nie wiedziałam na które dynie się zdecydować i nie chcąc skończyć
jak pewien osiołek, podjęłam męską decyzję. Kupiłam 4 rodzaje dyń, o których
pewnie jeszcze usłyszycie. Dzisiejsza propozycja to curry z dyni zwykłej,
pomarańczowej. Opis wygląda na skomplikowany, ale tak naprawdę danie jest
bardzo proste. Ja rozkładam przygotowanie na dwa dni i stosuję gotową suchą
mieszankę curry, a czasem zamiast mleczka kokosowego zwykły gęsty jogurt.
Dlatego właśnie nazywam to curry nieortodoksyjnym.
trójkącik dyni ok. 500 g
1 kolba świeżej kukurydzy lub 1 szklanka kukurydzy z
puszki/mrożonej
1 duża cebula
½ szklanki soczewicy pomarańczowej
1 łyżeczka curry
1 łyżeczka kuminu
1 duży ząbek czosnku
szczypta suszonych płatków chili
150 ml jogurtu lub 160-170 ml mleczka kokosowego (przeciętne
puszki mleka mają 400 ml)
½ szklanki bulionu warzywnego lub wody z gotowania ryżu
oliwa do smażenia i pieczenia dyni
sól, pieprz do smaku
Pierwszego dnia piekę dynię, gotuję soczewicę oraz kukurydzę
(gdy korzystam ze świeżej kolby kukurydzy), a drugiego przygotowuję całe danie.
Dynię pozbawić nasion, nakłuć widelcem, posypać solą, pieprzem i płatkami
chili, skropić oliwą i piec w piekarniku nagrzanym do 180°C przez około 40-50 minut (aż widelec wkłuty w
dynię wejdzie dość łatwo). Kolbę kukurydzy gotować w lekko osłodzonej wodzie
przez około 6-8 minut od zagotowania się wody. Soczewicę ugotować w ½ szklance
wody z przyprawami (szczypta kurkumy lub curry, płatków chili i sól). W
momencie gdy soczewica wchłonie wodę wyłączyć źródło ciepła i pozostawić na
ciepłej płycie do ostygnięcia lub, jeśli korzystacie z gazu, zastosować metodę
kocykową.
Kiedy te przygotowania mamy już za sobą to na rozgrzanej
patelni podgrzewamy 1 łyżkę curry, 1 łyżkę kuminu i gdy poczujecie już zapach przypraw dolewamy
2 łyżki oliwy i wrzucamy pokrojoną w kostkę i posoloną cebulę. Smażymy do
zeszklenia. Do cebuli dodajemy odkrojone od kolby ziarna kukurydzy/kukurydzę z
puszki lub mrożoną oraz ugotowaną soczewicę, dolewamy bulion warzywny lub wodę
z gotowania ryżu. Jeśli lubicie pikantne curry dodajcie szczyptę suszonych
płatków chili. Całość dusimy na małym ogniu jeszcze 5 minut, dodajemy
przeciśnięty przez praskę czosnek, pokrojoną w kostkę dynie, dusimy kolejne 5
minut. Dodajemy jogurt lub mleczko kokosowe i na małym ogniu ogrzewamy jeszcze
około 8-10 minut. Teraz trzeba spróbować i doprawić do smaku. Podajemy z ryżem
lub chlebkiem naan.
Lubie takie dania - bardzo :)
OdpowiedzUsuńTo curry to moje ostatnie odkrycie. Myślałam, że sama je wymyśliłam, ale niestety okazuje się, że curry z dyni namiętnie jadają anglicy.
OdpowiedzUsuńTo tez do wyprobowania...koniecznie!
OdpowiedzUsuńLibra
Teraz kiedy sezon na dynię w pełni - polecam gorąco. To jesienny poprawiacz nastroju.
OdpowiedzUsuńPochwal sie prosze koniecznie, jakie odmiany kupilas!
OdpowiedzUsuńA dyniowe curry to zdecydowanie wspanialy jesienny poprawiacz nastroju :)
Pozdrawiam!
Witaj Bea,
OdpowiedzUsuńKupiłam kilka odmian: Hokkaido, makaronową, butternut, dynię zwyczajną oraz niebieską o takiej szaro-niebieskiej skórce, ale jej prawidłowej nazwy nie znam. Zapewne taka znawczyni dyń jak Ty odgadnie w mig co to za okaz. Mam też kilka patisonów z własnej hodowli. Na Twoim blogu znalazłam tyle inspiracji i ciekawych pomysłów (na przetwory i nie tylko) więc bardzo się cieszę, że podoba Ci się moje curry. :)