Brodząc w morzu mniszka lekarskiego wypatrzyłam piękny,
młodziutki dziki szczaw. Weekendowa karta dań, z powodu obłożenia pracami
polowymi i dostępności jedynie dwupalnikowej kuchenki elektrycznej oraz grilla
(jeśli jest więcej czasu), jest ograniczona. Taka zupa będzie jak znalazł.
Składniki (na 2 duże talerze):
3–4 garście dzikiego szczawiu*
3 szklanki lekkiego rosołu**
1 ziemniak lub duża garść ryżu (opcjonalnie)
1 pietruszka
1 mała cukinia
1/4 małego selera
sól, pieprz do smaku
jogurt lub śmietana
2 jajka
W rosole ugotować warzywa starte na grubej tarce (dla
zaoszczędzenia czasu) i ewentualnie ryż. W tym czasie opłukane same listki
szczawiu zblanszować w niewielkiej ilości rosołu, lub w osolonej lekko wodzie.
Zmiksować albo przetrzeć przez sito. Ja kiedy nie mam dostępu do blendera po
prostu drobno kroję listki przed zblanszowaniem. Ugotowane w rosole warzywa i
ewentualnie ryż również zmiksować. Obie części przyszłej zupy połączyć ze sobą,
zagotować, przyprawić do smaku i podawać z ulubionymi dodatkami: jogurtem,
jajkiem czy bekonowymi chrupkami.
* W zależności od kwaśności gleby, na której rośnie,
intensywność smaku/kwaśność szczawiu jest różna. Proponuję spróbować surowy
listek i wtedy podjąć decyzje ile użyć do przygotowania zupy.
** Rosół można przygotować z domowych kostek rosołowych (tutaj) lub jeśli nie mamy innego wyjścia nawet ze
sklepowych bulionetek.
Parafrazujac Tuwima
OdpowiedzUsuńhulali po polu i... jedli szczawiowa:)
anonimowy, staly bywalec
Hulali, nawet rzeczywiście, po dzikich polach zbierając różne różności o czym kiedyś na blogu napiszę.
Usuń