Niesforny i niepozorny. Nie olśniewa wyglądem i uparcie
zachowuje swój charakterystyczny smak. Człowiek się dwoi i troi, a on i tak
smakuje jak... ananas. Nie powiem żebym go nie
lubiła, chciałam jednak czegoś nowego. Szukałam sposobu na zamknięcie go
do szklanego kontenera – słoika. Znalazłam! Dżem ananasowy w trzech odsłonach
Pistachio. Wybrałam do wypróbowania jeden z nich i mam mieszane uczucia,
czy to coś więcej czy nadal i aż ananas. Oceńcie sami.
1 kg obranego dokładnie ananasa beż ciemnych oczek i zdrewniałego środka
1 szklanka cukru trzcinowego
sok i otarta skórka z 2 cytryn
2 gałązki rozmarynu
1 laska wanilii
2 cm kawałek chili lub 1/2 łyżeczki suszonych płatków
Obranego ananasa pokroić w plastry, a potem w kostkę.
Wymieszać z cukrem, sokiem i skórką z cytryn. Dodać gałązki rozmarynu i wanilię
i odstawić na ok. 25 min.. Następnie całość zagotować i znowu odstawić na około
24 godziny. Następnego dnia przecedzić owoce, a zlany sok odparować mniej
więcej do połowy. Do odparowanego soku dodać owoce z rozmarynem, a kiedy się
zagotuje dodać chilii świeżą lub suszoną w płatkach. Zmniejszyć ogień i smażyć
dalej do uzyskania ulubionej konsystencji konfitury*. Mnie zajęło to około 25
minut, ale mój ananas nie był zbyt soczysty. Gorącą konfiturę przekładać do
wyparzonych słoiczków i pasteryzować.
Świetnie pasuje do serów o zdecydowanym smaku, serów
pleśniowych, ale także do naleśników w stylu amerykańskim popularnie zwanych
pancakesy.
* Konsystencję konfitury sprawdzam sposobem mojej babci. Na zimny
(najlepiej wyjęty z lodówki) spodeczek nakładam odrobinę konfitury. Kiedy
zastyga/krzepnie to znaczy, że jest już gotowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz