Indeks glikemiczny – ten termin nie był mi obcy. Teraz
jednak stał się dla mnie priorytetem w ustalaniu menu. Cóż spodziewałam się, że
kiedyś to nastąpi, jak mawiał klasyk – taka rodzina. Teoretycznie wiedziałam co
można a czego należy unikać, ale kiedy „nadejszła wiekopomna chwila” to trzeba
było podszkolić się by przestawić kuchnię na inne tory. Tak powstało danie,
które łączy dwa światy. Świat niskich indeksów glikemicznych i świat czerwonych
pozycji w tabeli. Wiem że gotowane buraki to wysoki indeks glikemiczny, ale gdy
są al dente i młode nie są takie złe (przynajmniej dla mnie).
300 g. niepalonej kaszy gryczanej
1-2 jajka
2 łyżki oleju ryżowego/oliwy/oleju kokosowego/oleju rzepakowego tłoczonego na
zimno
woda zwykła i gazowana
sól, pieprz i ulubiona przyprawa
(ja dodałam kurkumę i pieprz ziołowy)
(ja dodałam kurkumę i pieprz ziołowy)
Nadzienie
1 pęczek młodych buraków (liście można wykorzystać do przygotowania innego
nadzienia podobnego do szpinaku)
1 opakowanie chudego sera typu feta
150 g chudego białego sera
1 szklanka bulionu warzywnego lub soku
z buraka (dla tych którzy mogą)
z buraka (dla tych którzy mogą)
3 średnie gruntowe ogórki zielone
1 średnia cebula
duża garść koperku
Naleśnik: kaszę namoczyć na noc w wodzie (wody tyle
by na 2 cm przykrywała kaszę). Rano wodę odlać i zmiksować (blenderem) kaszę z
dodatkiem wody gazowanej, oleju, jaj i przypraw na gładką masę o konsystencji
identycznej jak tradycyjne ciasto naleśnikowe*. Naleśniki smażyć na dobrze
nagrzanej i posmarowanej tłuszczem patelni. (Trzeba czekać aż placek łatwo
będzie odchodzić od patelni gdy będziemy go przewracać na drugą stronę. Autorka
tej wersji naleśników określa to raczej jako suszenie niż smażenie.)
Nadzienie: buraki obrać pokroić w drobną kostkę i ugotować al dente w
bulionie warzywnym (soku z buraka). Ostudzić. Ogórki obrać zetrzeć na tarce o
grubych oczkach, cebulę pokroić w drobną kostke, posolić, koperek poszatkować.
Połowę fety i cały biały ser pognieść widelcem i wymieszać z resztą składników,
przyprawić do smaku. (jeśli lubicie ostrzejszy smak można dodać cała kostkę
fety. Nadzieniem smarować naleśniki. Świetnie smakują na ciepło i na zimno.
*Nie podaję konkretnej ilości wody bo jej ilość
zależy od kaszy. Robiłam te naleśniki kilka razy i za każdym razem wychodziła
mi inna ilość wody.
wyglądają fenomenalnie!
OdpowiedzUsuńWedług testerów tak też smakują. Można oczywiście dowolnie je przyprawić. Np do nadzienia z mięsa fajnie smakują z dodatkiem kuminu :) A nadzienia słodkie lubią cynamon lub wanilię.
UsuńBardzo ładnie je zaprezentowałaś. Ciekawa jestem smaku - zderzenie kaszy gryczanej z burakami i fetą. Ciekawa jestem dlaczego nie użyłaś mąki gryczanej...?
OdpowiedzUsuńNaleśniki z niepalonej kaszy gryczanej nie mają charakterystycznego smaku mąki gryczanej i tak naprawdę nie wymagają (podobno) jajka. Prawdę powiedziawszy bardziej mi smakują.
Usuńsuper wyglądają
OdpowiedzUsuńTak też smakują, jeśli lubisz buraki
UsuńWyglądają bardzo apetycznie, chętnie skosztuję :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie, Są smaczne i zdrowe :)
UsuńBardzo oryginalne i zdrowe!
OdpowiedzUsuńNadzienie nadaje się również do pierogów i makaronów. :)
UsuńTakich naleśników jeszcze nie jadłam. Ciekawe rozwiązanie ;)
OdpowiedzUsuńPolecam , my bardzo je polubiliśmy :)
UsuńKuszące te nadzienie...
OdpowiedzUsuńBardzo a dodatkowo sprawdza się też w pierogach :)
Usuńwyglądają fantastycznie :) podoba mi się pomysł z nadzieniem :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam, jest bardzo fajne i można zmieniać zmieniając dodatki.
Usuńświetne!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :))
UsuńAle pyszności u Ciebie!
OdpowiedzUsuńZapraszam do próbowania :)
Usuńfajny pomysł
OdpowiedzUsuńWitam Dżemiku (Dżiusiku?) :-)
OdpowiedzUsuńChyba mam szczęście, bo nigdy nie musiałam gotować, będąc w jakikolwiek sposób ograniczona (czasami nawet zdrowy rozsądek mnie opuszczał, zwłaszcza przy ilości). Dbam w zasadzie tylko o jak najmniejszą ilość chemii. Jednak moja córka źle się czuje po nadmiernej ilości glutenu i gdy przyjeżdża, to gotujemy razem mniej glutenowo. No i ostatnio chciała zrobić naleśniki, ale nie miałam mąki gryczanej, a wizja haratania kaszy młynkiem do kawy z Enerdówka mnie jednak osłabiła. Gdybyśmy przeczytały wcześniej Twój przepis, to byłyby te naleśniki, bo kaszę gryczaną mam...
A co do octu to teraz można zrobić go z naszej polskiej nawłoci (mimozy). Juz miesiąc temu nastawiłam z nawłoci kanadyjskiej (jest pyszny!) a teraz właśnie kwitnie nasza polska. Ja też się cykałam 2 lata temu przy moim pierwszym - jabłkowym. A teraz to już jakaś mania octowa mnie opanowała, ku radości wszystkich beneficjentów projektu :-D