Pierogi,
pierożki, pielmieni,
ravioli, wontony. W każdym chyba zakątku świata ktoś (nawet
teraz) właśnie je robi. Mają różne wcielenia – smażymy je,
pieczemy i gotujemy – nadziewamy wszystkim tym, co przyjdzie nam na
myśl. Dziś uważa się, że powstały niezależnie od siebie w
różnych częściach świata. W
Polsce najbardziej znane były jako gotowane ciasto makaronowe z
nadzieniem – najczęściej - z mięsa lub kapusty z grzybami czy
owocami. Przygotowanie ciasta na pierogi i właściwe doprawienie
nadzienia to sztuka i miara sprawności kucharza.
W każdym chyba domu istnieje sekretny przepis na idealne ciasto i
doskonałe nadzienie do nich. Moją wersję trudno nazwać pierogami,
to raczej bardzo luźne podejście do tej narodowej potrawy, które
powstało gdzieś pomiędzy tęsknotą za porcją parujących,
pysznych pierogów z botwinką, a kompletnym brakiem czasu na ich
lepienie.
Składniki:
1-2
pęczki botwinki
1
średnia cebula
1
ząbek czosnku
1/2
opakowania fety (130g)
100
g białego sera
1
pęczek cienkiego szczypiorku
1-2
łyżki masła
1/3
szklanki wody (ja użyłam soku z buraków)
sól,
pieprz do smaku
po
2 płaty ciasta do lasagne na osobę
Z
botwinki odciąć buraczki. Łodygi i listki dokładnie umyć, drobno
poszatkować. Cebulę obrać, pokroić w małą kostkę, osolić i
zeszklić na maśle. Na patelnię wlać wodę lub sok z buraków,
dodać startego na tarce 1 lub 2 buraczki, osolić i gotować pod
przykryciem około 4 minuty. Wrzucić na patelnię pokrojoną
botwinkę, znowu przykryć i gotować kolejne 4-5 minut. Zdjąć
pokrywkę i odparować większość płynu z patelni, dodać łyżkę
masła, zeszkloną cebulę i wyciśnięty przez praskę czosnek. Po
około 2-4 minutach doprawić do smaku i jeśli wszystko będzie
miękkie wyłączyć ogień. Jeszcze ciepłe połączyć z ugniecioną
widelcem fetą i białym serem, pieprzem i drobno pokrojonym
szczypiorkiem (część szczypiorku zostawić do dekoracji). W
osolonej wodzie ugotować płaty lasagne wg przepisu na opakowaniu,
odcedzić i wyłożyć na talerz. Między dwa płaty ciasta włożyć
nadzienie. Podawać polane stopionym masłem (jeżeli możecie) i
posypane szczypiorkiem.
fajny pomysł :) ja też uwielbiam pierogi, ale lepić nie bardzo mam kiedy :(
OdpowiedzUsuńTo znaczy że ten sposób jest idealnie dla Ciebie :)
UsuńBardzo ciekawe, a co najważniejsze smaczne podejście do "pierogów". Wyglądają pysznie, a przynajmniej nie trzeba się zbytnio napracować, a to duży plus :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie tylko nadzienie wymaga trochę pracy i czasu, reszta to już mgnienie oka :)
UsuńGenialne! To lubię!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, proste, nie wymagające ani wiele czasu, ani precyzji i nie ma obawy, że pieróg się rozklei w gotowaniu :)
UsuńŚwietna alternatywa do pierogów. Podoba mi się. Nadzienie fantastyczne. Moje smaki :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że trafiłam w Twoje gusta i gorąco polecam. :)
UsuńŚwietne, nie trzeba,, lepić,, a gotując martwić się czy pierożki wytrzymają...
OdpowiedzUsuńFajne, bardzo apetyczne,, nadzienie,, :))
Robiąc taka wersję, unikamy stresu, który, jak ostatnio stwierdzili amerykańscy naukowcy, jest przyczyną wszelkich chorób. Czyli wyszło mi danie prozdrowotne ;)
UsuńO jakie fajne:)a takiego nadzienia jeszcze nie miałam okazji spróbować:)
OdpowiedzUsuńNadzienie powstało z oszczędności. Liści z młodych buraczków jest zawsze bardzo dużo i zal mi było ich nie wykorzystać w całości. Ten sposób wydał mi się najlepszy na zagospodarowanie nie wykorzystanych np do chłodnika :)
Usuńrzeczywiście bardzo luźne podejście do pierogów:)) ale bardzo mi się podoba, choć pierogi lubię lepić, no i fantastyczny farsz
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko:)
Dzięki, ciepełko wszystkim nam się przyda, a co do lepienia pierogów ja też lubię, ale ostatnio nie mam czasu :(
UsuńOj tak ,cały świat kocha pierogi ,kocham i ja ,robisz wspaniałe zdjęcia ,miłego dnia!.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie
UsuńZwykłe-niezwykłe danie :) a podanie jak zawsze - mistrzostwo! :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, a wydawało mi się takie mało efektowne i raczej niefotogeniczne :))
UsuńŁAŁ! Zarówno danie, jak i zdjęcia robią wrażenie!
OdpowiedzUsuńMiło nam, a danie polecamy bo jest smaczne i proste :))
UsuńWow, jak ciekawie podane danie :P Super! :) Spodobał mi się Twój pomysł :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i polecam. :)
UsuńI`m back! :):):) No, rzeczywiście luźno podeszłaś do tematu, hi, hi - ale na tych talerzach jest wszystko, co kocham!
OdpowiedzUsuńUff kamień spadł mi z serca, No faktycznie mają luz jak nie wiem co, a między warstwami hula wiatr ::))
Usuńgdzieś już widziałam podobne.. Ale bajer! :) Mnie się cholernie podoba :D
OdpowiedzUsuńO! to muszę poszukać. W takim razie historia podobna jak z pierogami tradycyjnymi - powstały niezależnie w różnych miejscach :)
UsuńMnie takie podejście do pierogów bardzo się podoba! Również brakuje mi czasu i ochoty na lepienie:)
OdpowiedzUsuńTO jest zatem idealna wersja dla takich jak my :) Chociaż ja ochotę bym miała tylko czasu jakoś brak.
UsuńPierogowe lasagne :) a ja uwielbiam je lepić, bardzo to mnie odstresowuje :)
OdpowiedzUsuńNie jestem mistrzynią lepienia pierogów, więc chwytam się tej wersji jak ostatniej deski ratunku ::))
UsuńRzeczywiście podobne klimaty u nas panują :) Bardzo mi się podoba twoja propozycja :) Idealna dla mamy z dzieckiem, która notorycznie nie ma czasu :)
OdpowiedzUsuńFajnie, ja różne może być podejście do tych samych składników. :)
UsuńŚwietna propozycja, całkiem nowatorska, ale na pewno pyszna !
OdpowiedzUsuńWitku, zdjęcia fantastyczne, prawie zazdroszczę, ale i tak oboje Was serdecznie pozdrawiam :)
Dziękujemy za pochwały, pozdrawiamy równie serdecznie i ciepło.
UsuńJestem zdecydowanie za takim podejściem do botwinki :D Jeszcze jej nigdy nie próbowałam i zdecydowanie w takiej formie chciałabym przeżyć z nią swój pierwszy raz ;)) :P
OdpowiedzUsuńNo to życzę Ci udanego, pięknego i smacznego pierwszego razu :)
UsuńPysznie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam makaronowe wariacje.
Ten makaronowo-pierogowy miks niespodziewanie wyszedł całkiem dobrze, zapraszam do spróbowania :)
UsuńRzeczywiście bardzo luźne podejście, ale za to efekt niezwykle apetyczny!:)
OdpowiedzUsuńLuzu nie brakowało tym pierogom to prawda. Rodzinie smakowało, więc z czystym sercem mogę polecać :)
UsuńJa ostatnio również szukam uproszczeń w kuchni, Wasze niby pierogi bardzo apetyczne :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy serdecznie, uproszczenia i wszelkiego rodzaju ułatwienia bardzo pomagają, szczególnie kiedy brak nam czasu na dłuższe przygotowywanie jedzenia :)
UsuńBardzo podoba mi się Wasze luźne podejście, bardzo:-)) I więcej nawet - jestem skłonna mieć podobne podejście:-)
OdpowiedzUsuńTo bardzo radosna wieść, że zamierzasz przyłączyć się do grona ludzi o luźnym podejściu do pierogów (nie wiem ile osób liczy to grono, ale każdy nowy entuzjasta bardzo mnie cieszy)
UsuńAbsolutnie genialny trick z serii: mieć ciastko i zjeść ciastko ;-) Ostrzegam uczciwie, że pomysł podkradam :-)
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko, przyznać muszę że nawet bardzo się z tego powodu cieszę :)
UsuńHehe, świetne masz podejście do tych pierogów ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się że Ci się podoba :)
UsuńPowiem Ci, że wyglądają czadowo :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie.
Usuńjak dla mnie są mega! apetyczne bardzo
OdpowiedzUsuńCiężko atrakcyjnie zaprezentować płaty ciasta z nadzieniem w środku, ale fajnie, że się podobało :)
UsuńWow jaki pomysł! Rewelacja, nie wpadłabym na to :)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że to zwykłe lenistwo, nie spodziewałam się takiego ciepłego przyjęcia mojego pomysłu :)
UsuńSuper pomysł:) Oryginalny przepis!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przyda Ci się szczególnie teraz, kiedy większość czasu poświęcasz swojej kruszynie. :) A fetę krowią można zastąpić produktem kozim.
UsuńJa też nigdy nie mam czasu na lepienie, więc na pewno skorzystam z Twojego podejścia :D Wygląda naprawdę ciekawie, a ten farsz mmm... Koniecznie muszę spróbować! Uwielbiam botwinkę :>
OdpowiedzUsuńTo super, polecam to podejście gorąco. :)
UsuńCoś pysznego :) pierogi uwielbiam i lubię je lepić ale chętnie bym zjadła Twoją luźną wersję :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńZapraszam zatem do próbowania. :)
UsuńPrzygotowalas piekne 'open ravioli' :) U mnie czasami nawet w wersji jeszcze bardziej leniwej, jako 'malfatti' / 'maltagliati', nawet z tego, co pozostaje z wycinanych pierogow (za porada wloskich szefow ;)).
OdpowiedzUsuńZa botwinka tesknie, u nas to bowiem prawdziwy rarytas; mam nadzieje, ze niebawem i mnie uda sie ja 'upolowac' :)
Pozdrawiam serdecznie!
(i znow zakochalam sie w Twojej desce... :))
O, to one maja nawet nazwę, no proszę i znowu niezależnie od siebie powstały w różnych częściach świata kolejne wersje pierogów-ravioli. Trzymam kciuki za powodzenie polowania na botwinkę. A może jest to pomysł na nową gałąź eksportu. Eksportujmy botwinkę w Twoje rejony :)
UsuńPomysł na takie szybkie niby-pierogi po prostu rewelacyjny a farsz to mistrzostwo :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, jak widać lenistwo (lub brak czasu) oraz tęsknota za ulubionymi potrawami pobudza do wymyślenia obejścia, takiego wyjścia awaryjnego.
UsuńAbsolutnie szałowy ten Twój pomysł na szybko. Smaki się zgadzają a nowa, luźna forma dodaje animuszu całości. W końcu lato idzie szalejmy więc! Pyszne, pyszne, pyszne!
OdpowiedzUsuńPowiew lata powoduje rozluźnienie u wszystkich, nawet u pierogów ::)
UsuńSuper pomysł! Trzeba ułatwiać sobie życie :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w ułatwianiu :)
Usuń