Rodzinne korzenie sięgają z jednej
strony do Odessy, z drugiej zaś podobno nawet do Włoch i Hiszpanii.
Pewnie dlatego uwielbiam gorące i słoneczne lato, co do srogiej
zimy, to wolałabym nie wyrażać swojego zdania by nie używać słów
powszechnie uznawanych za obraźliwe. Pewnie też z tego powodu mam
sentyment do potraw z tamtych rejonów, a szczególnie gdy jest mi
dane spróbować oryginału. Tego przepisu strzeżono w rodzinie jak
relikwii. Strzeżono do tego stopnia, że jeśli ktoś opuszczał
rodzinną Odessę nie miał szans na poznanie go. Mógł jedynie
próbować odtworzyć smak na podstawie wspomnień. Prawo do tej
wiedzy mieli tylko Ci którzy zostali w tym pięknym mieście.
Przepis był podawany z ust do ust tylko najstarszemu potomkowi,
który przyrzekał nie opuszczać miasta i tym samym stawał się
strażnikiem rodzinnych tajemnic. Może to prawda, może nie, ale
przepis dostałam właśnie stamtąd i tylko ja wiem ile zabiegów
mnie to kosztowało. Wiem też, że skoro przepis opuścił Odessę
to „strażnik” uznał że można go upublicznić.
Składniki:
5 kg bakłażana
500-800 g czerwonej papryki
3 papryczki chilli
150 g czosnku (2-3 główki)
2,5 łyżki cukru
1 łyżka soli
1 szklanka octu winnego ja użyłam
jabłkowego
1 szklanka oliwy z oliwek z pierwszego
tłoczenia (w oryginale olej słonecznikowy tłoczony na zimno)
sól i oliwa do smażenia bakłażana
(klarowane masło lub oryginalnie olej słonecznikowy)
Bakłażana umyć i pokroić w plastry
grubości około 1 cm. W dużej misce układać warstwami obficie
soląc każdą warstwę. Odstawić na kilka godzin obciążone
kamieniem (ja odstawiłam na całą noc i obciążyłam garnkiem z
wodą). Następnego dnia plastry odciśniętego bakłażana smażyć
na rumiano z obu stron na mocno rozgrzanej oliwie/klarowanym
maśle/oleju słonecznikowym z pierwszego tłoczenia*. Paprykę,
chilli umyć, usunąć pestki i szypułki, czosnek obrać. Wszystko
razem zblendować. Do powstałego sosu dodać sól, cukier, ocet i
oliwę. Ja sos-zalewę zagotowałam, oryginalnie tego się nie robi.
W wyparzonych słoikach układać na przemian plaster bakłażana i
2-3 łyżki sosu. Słoiki zamykać na spirytus i pasteryzować około
25-30 minut. Bakłażan jest gotowy do jedzenia po 2 tygodniach, ale
im dłużej stoi tym jest lepszy.
* Bakłażan chłonie podczas smażenia
spore ilości tłuszczu na którym się smaży więc warto by był on
dobrego gatunku.
Świetny przepis, zapisałam sobie :D
OdpowiedzUsuńPolecam ja uwielbiam bakłażana robionego w ten sposób :)
Usuńprzepis z historią! :-)) pyszny musi być ten bakłażan, oj pyszny :-))
OdpowiedzUsuńJest fantastyczny :)
UsuńTajny przepis ujrzał światło dzienne. I dobrze się stało. Jak można chować takie wspaniałe przepisy. Chętnie spróbowałbym takiego bakłażana :)
OdpowiedzUsuńTajne przepisy ma podobno każda rodzina :)
UsuńŚwietny przepis, jeszcze bakłażanów nie wekowałam ;> Muszą świetnie smakować :)
OdpowiedzUsuńTo był też mój pierwszy raz :)
UsuńWspaniałe smaki :) Chętnie bym zjadła!
OdpowiedzUsuńZapraszam, mam kilka słoików. :)
Usuńtakie przepisy należy upubliczniać :) lepiej żeby takie rarytasy mogli przyrządzić też inny :)
OdpowiedzUsuńZ tą myślą czyniłam starania o uzyskanie przepisu i zgody na publikację :)
Usuńale pysznie wygląda ten twój bakłażan ! Też bym chętnie takiego zjadła :)
OdpowiedzUsuńZapraszam :) Częstuj się - czym chata bogata :)
Usuńprzepis rewelacyjny- zapisuję do wypróbowania:)
OdpowiedzUsuńPolecam, warto jest mieć takie coś w spiżarni :)
Usuńkurka! To danie musi być wyśmienite..!
OdpowiedzUsuńWow.. zaskoczyłaś mnie i z wielką chęcią bym je spróbowała :)
Ale masz historię rodziny :D
Moja rodzina ma trochę pokręcone korzenie, a jest jeszcze całkiem sporo nieodkrytych :)
UsuńMoże tym przepisem skusiłabym rodzinę na polubienie bakłażana? :)
OdpowiedzUsuńMoje korzenie to też-od Litwy przez Norwegię, Francję i Włochy. Kulinarna podróż ;)
Jestem bardzo ciekawa Twoich rodzinnych przepisów, imponujące dziedzictwo Od Włoch po Norwegię :)
UsuńTylko jak tu wytrzymać 2 tygodnie czekania??????
OdpowiedzUsuńMijają jak z bicza strzelił :)
UsuńŚwietny przepis i danie.
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo gorąco :)
UsuńJestem jak zwykle ciekawa smaku.
OdpowiedzUsuńZapraszam do próbowania :)
UsuńDżemdżus,
OdpowiedzUsuńz tymi korzeniami mam podobnie.
A zimowy czas znoszę z wielkim trudem...
Bakłażan brzmi pysznie!
Jest pyszny, polecam mam nadzieję, że go polubisz. :) Moja mama mówiła, że kto go nie próbował nie wie jak smakuje słońce w Odessie :)
UsuńAleż to się smakowicie zapowiada!
OdpowiedzUsuńJuż nie możemy się doczekać kiedy mina te 2 tygodnie, żeby dobrać się do "miodu" :)
UsuńNic nie wiem o swoich południowych korzeniach ale zimy też nie cierpię, kocham ciepełko i słońce i warzywa a szczególnie te ciepłolubne, które są w Twoim przepisie.Właśnie zamknęłam w słoikach sos o podobnym składzie (bez octu). Cieszę się z tego przepisu bo bakłażany bardzo lubię a sos jest świetny. Spróbuję odciśnięte bakłażany upiec na grillu w piekarniku smarując je tylko pędzelkiem umaczanym w oliwie bo lubię jeść dużo a nadmiar kalorii bardzo mnie ogranicza. Mam nadzieję, że nie za wiele stracą na smaku.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w tym roku moje własne bakłażany kiepsko obrodziły.
Jak zamykasz słoiki na spirytus.
Zuza
Myślę że nie stracą wcale. Oryginalnie były bowiem smażone na płycie pieca obficie namoczone w wyciskanym na zimno oleju z pestek słonecznika (który właściwie podobno w większej części potem oddają). Rodzinny przekaz mówi, że ten wyciskany na zimno olej jest również idealny do pielęgnacji skóry rąk, więc gospodyni własnymi rękami wmasowywała olej w bakłażany) :)
UsuńU nas juz sie konczy sezon na baklazany, zerwalam ostatnie z ogrodka i zrobilam wedlug przepisu gruzinskiego zapraszam na bloga. Jestem milosnikiem tego warzywa, chociaz przekonalam sie do niego tylko kilka lat temu. Piekne zdjecia i przepis jak zwykle..; POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńO na sposób gruziński musi być pysznie, zaraz zajrzę :)
UsuńDanie rewelacyjne, wygląda smakowicie :-) bardzo lubię takie smaki :-)
OdpowiedzUsuńBakłażan znika w przyspieszonym tempie, co oznacza że nie jest zły :)))
UsuńBardzo ciekawy sposób na bakłażana, ciężko o dobry przepis z bakłażanem w roli głównej. Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTen przepis jest sprawdzony , nam bardzo pasuje :)
UsuńPrzepiękne zdjęcia <3 A danie musi być boooskie :D
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, a bakłażan wart grzechu :)
UsuńBardzo ciekawy przepis, zapisuję i spróbuję zrobić :)
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo gorąco, przygotowanie jest wyjątkowo proste. :)
UsuńPozdrawiam męża i donoszę że nie grzeszę i single malt'a do tortu nie dolewam, tylko w kadrze ładniej wyglądał:)
OdpowiedzUsuńUff uspokoiłaś męża mego.
UsuńAleż to danie musi pysznie smakować! :)
OdpowiedzUsuńNieskromnie muszę się z Tobą zgodzić :) Ja go uwielbiam :)
UsuńByłam pewna, że dałam już wyraz swemu podziwowi dla tego bakłażana, ale... się myliłam ;D
OdpowiedzUsuńNiniejszym wyrażam. Mmmmm...
Wielkie dzięki za wyrażenie Mmmmmm... Jest nam z tego powodu bardzo przyjemnie :)
UsuńBakłażana w takiej wersji jak najbardziej kupuję :) super sposób
OdpowiedzUsuńMoja ciocia robi zwykle zapasy na całą zimę i to dopiero jest przyjemność kiedy otwiera się słoik w zimowy czas :)
Usuńbezcenny przepis! uwielbiam takie z historią w tle
OdpowiedzUsuńA jeśli do nich dochodzi super smak to jest bosko :)
Usuńtakiego przetworu jeszcze nie wiedziałam, tym chętniej wypróbuję
OdpowiedzUsuńPolecam, zdaniem rodziny i moim naprawdę warto :)
Usuńjak mnie tu dawno nie było! ale napichciłaś! PYCHA!
OdpowiedzUsuńZapraszam do próbowania. Czym chata bogata...:)
UsuńTwoje zdjecia jak zawsze są przepiękne!! :)) Zazdroszczę Ci umiejętności kulinarnych i fotograficznych. To ogromna przyjemność spędzać czas na twoim blogu :)
OdpowiedzUsuńMiło mi że doceniłaś moje skromne próby kulinarne. Do zdjęć nie przykładam ręki, ale fotograf-mąż bardzo się stara by wszystko wyglądało super.
UsuńBakłażana kocham miłością bezwzględną i nie może zabraknąć Twojego smakołyku u mnie - to już wiem na pewno:-) Mam ochotę już teraz go spróbować, a Ty mówisz, że aż 2 tygodnie trzeba czekać...;-(
OdpowiedzUsuńNo cóż to jest w tym najgorsze, ale tak musi być by bakłażan przeszedł smakiem zalewy. Trzeba niezwykle silnej woli aby te 2 tygodnie wytrzymać - uwierz mi warto :)
UsuńBakłażany uwielbiam i robię je na wiele sposobów, ale tego nie znam. Chętnie wypróbuję Twój przepis:) Szkoda tylko, że trzeba tak długo czekać:)
OdpowiedzUsuńBardzo pysznie i fajny przepis tylko..... to czekanie ;) no ale później to słoiczki pewnie szybko pustoszeją :)) Pozdrawiam.
UsuńDziewczyny, to w tym przepisie jest najtrudniejsze, ale cierpliwość zostaje nagrodzona. Słoiki pustoszeją w oka mgnieniu. U nas już pierwsza porcja na ukończeniu, 2 dojrzewa, a 3 w przygotowaniu :)
UsuńBardzo fajny przepis . Na pewno smaczne :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo smaczne :)
UsuńCzuję się dopuszczona do wtajemniczenia. MUSZĘ to zrobić!
OdpowiedzUsuń