Jak
doszło do tego mariażu, ano z powodu kompletnej niemożności
zdecydowania się czy wolimy wakacje włoskie, czy hiszpańskie.
Wybór trudny bo przecież wakacje to bardzo istotny w życiu każdego
człowieka czas i trzeba wybrać dobrze, żeby nie mieć wrażenia że
się je straciło. Każda z opcji miała zwolenników zajadle
broniących swoich racji, nikt nie zamierzał ustąpić. Z jednej
strony na szali „Rzymskie wakacje”, „Pod słońcem Toskanii”
i „Amore i amaretti”, z drugiej „Andaluzja Ole” i „Cień
wiatru” czy wyprawy do winnic regionu
Rioja. Jak już wspomniałam obie frakcje nie były skore do
kompromisu, co robić kiedy każdy zajadle broni swego stanowiska, a
wakacje tylko raz w roku. Postanowiono zatem pogodzić się na grillu
i przygotować autorskie wersje potraw, a po przygotowaniu i
degustacji poddać pod głosowanie i tym sposobem wybrać: włoskie
czy hiszpańskie smaki. Jury próbowało, smakowało i przystąpiło
do wydania werdyktu. Niestety po jego ogłoszeniu pozostaliśmy w
punkcie wyjścia. Wakacje spędziliśmy na dzikich polach z czego
zresztą jesteśmy zadowoleni bo udało nam
się przeprowadzić niezbędne
prace porządkowo-remontowe a i pogoda dopisała. Może wam uda się
rozsądzić, a z werdyktu skorzystamy z ochotą w przyszłym roku :)
Składniki wersja hiszpańska:
podwójna pierś kurczaka zagrodowego
12 plastrów szerokiego chorizo
1 garść orzechów włoskich
2-3 łyżki suszonej wędzonej papryki
Składniki wersja włoska:
podwójna pierś kurczaka zagrodowego
około 1 szklanki suszonych pomidorów w oliwie
10-15 czarnych oliwek
Suszona bazylia lub zioła prowansalskie
Do obu wersji:
około litra przegotowanej wody
2,5 łyżki soli
1-2 łodygi selera naciowego (niekoniecznie)
pieprz do smaku
sznurek do wiązania wędlin
Do
sporego naczynia wlać wodę, dodać sól, włożyć obie piersi
(woda powinna je przykryć) i na wierz ułożyć grubo krojony seler
naciowy. Tak przygotowane piersi odstawić do lodówki na kilka
godzin (ja, tak przygotowane, wstawiam na całą noc). Następnego
dnia wyjąć z zalewy osuszyć i najpierw odseparować ewentualne
kostki i chrząstki. Podzielić na pół i każdą pierś nadciąć w
poprzek zaczynając od grubszej części. Powstanie coś na kształt
rozłożonej książki. Teraz można piersi lekko roztłuc (ja tego
nie robię). Wnętrze każdej piersi oprószyć pieprzem i dwie z
nich posypać wędzoną papryką, a dwie suszoną bazylią lub
ziołami prowansalskimi (można
zastosować też włoską mieszankę ziół trzeba tylko uważać by
była bez soli). Na piersiach paprykowych ułożyć plastry chorizo,
a tuż przy końcu cieńszej strony orzechy (tak by były na całej
długości piersi). Zwijać ciasno wzdłuż dłuższego boku i
związać podobnie jak szynkę sznurkiem do wędlin. Z wierzchu
dokładnie oprószyć wędzoną papryką. Przystąpić do
przygotowania wersji włoskiej. Na oprószonej włoskimi ziołami
piersi, tuż przy cieńszej stronie, ułożyć suszone pomidory i
czarne oliwki i ponownie zwinąć wzdłuż dłuższego boku i ciasno
związać sznurkiem do wędlin. podobnie jak szynkę. Z wierzchy
posypać tymi samymi ziołami których użyliśmy do środka. Teraz
już pozostaje tylko grillowanie.
- Grill kulisty z pokrywą (w pokrywie zasuwa powietrza) i z popielnikiem.
- Ułożyć brykiet z podpałką, lub tradycyjnie, najpierw małe gałązki (chrust) i na nich brykiet na połowie rusztu, na drugiej połowie umieścić naczynie z wodą.
- Kiedy brykiet będzie rozgrzany wrzucić garść zrębków (chipsów) olchowo-bukowych. Idealnie sprawdzają się zrębki z jabłoni, śliwy i wiśni.
- Ułożyć piersi obtoczone w przyprawach na połowie rusztu bezpośrednio nad naczyniem z wodą i przykryć kopułą grilla, a jeśli jest na kopułce regulacja ustawić na minimalne wydostawanie się dymu.
- Wędzić około 1,5-2 godziny.
Uwaga. Tak przygotowane piersi można upiec też w piekarniku nagrzanym do około 200 stopni przez 30-35 minut. W piekarniku również można umieścić naczynie z wodą bezpośrednio pod ułożonymi na ruszcie piersiami. Niestety nie będą miały charakterystycznego zapachu dymu, ale myślę, że też będą dobre.
Ojacie, obśliniłam się już na sam przepis, a jeszcze zdjęcia doprawiły! ;)
OdpowiedzUsuńTo kolejna propozycja na wspólnego grilla :)
UsuńTo jest tak jak w powiedzeniu: osiołkowi w żłobie dano, w jednym owies, w drugim siano... Nie wiem co ja bym wybrała. Na obie wersje ślinka cieknie. A może tak wpadnę do Was i spróbuję po kawałeczku? Rozdrażniliście mnie na sam wieczór tym przepisem, tymi zdjęciami.... SUPER!
OdpowiedzUsuńZapraszamy serdecznie, planujemy wędzić na grillu jeszcze nie jeden raz :)
UsuńCudownie i smakowicie to wygląda! Rewelacja :)
OdpowiedzUsuńPolecamy samodzielne wędzenie, tak przygotowane wędliny wytrzymują znacznie dłużej niz kupione :)
Usuńżartujesz sobie?! Zdjęcia masz WSPANIAŁE! O matko! i jakie to musi być dobre......
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, bardzo nam miło czytać takie komentarze :)
UsuńFantastyczne danie :-) super pomysł :-)
OdpowiedzUsuńTo ostatnio nasz sposób na domowe wędliny :)
UsuńZ tych dwóch opcji wybieram.....całość łącznie z tym zarąbistym talerzem:)hehe, nie pomogłam? no pewnie, że nie, bo sama bym się nie zdecydowała:) obłędne zdjęcia, a i przez opis muszę co nieco przekąsić:)
OdpowiedzUsuńJa do tej pory nie jestem wstanie wybrać która wersja bardziej mi pasuje :)
UsuńTo ja wybieram wersję hiszpańską. Obie wersje kuszą ale jednak Toskania bardziej,.A wakacje w dzikich polach też fajna sprawa. Kusisz jedzonkiem :-)
OdpowiedzUsuńZapisuję Twój głos po stronie Hiszpanii :)
UsuńCiężki wybór? A mogę chapnąć wszystko? :D Mniam, mniam
OdpowiedzUsuńJasne, że tak. Czym chata bogata :)
UsuńCoraz bardziej zazdroszczę Wam tego grilla!!! Wybieram obie wersje :D tak przygotowana pierś musi być obłędna
OdpowiedzUsuńJest zadziwiająco soczysta. Mimo długiego przebywania na grillu wcale nie wysycha :)
UsuńFrakcje nie byly skore do kompromisu ale na grillu on nastapil po przez dodatek wloskich orzechow do wersji hiszpanskiej:)))
OdpowiedzUsuńLibra
Ano właśnie dlatego wydało nam się że to mariaż idealny. Jak miło czytać znowu Twoje komentarze. :))
Usuńo cholerka! zrobiłam się głodna, mimo, że nie tak dawno jadłam śniadanie. Jak to wygląda obłędnie!
OdpowiedzUsuńZapraszam zatem do degustacji :)
UsuńJej, ależ smakowicie! Pierwsze zdjęcie jest oszałamiające:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo za docenienie starań fotografa :)
UsuńObie wersje powodują ślinotok:)pyszności!
OdpowiedzUsuńNiestety walka frakcji trwa nadal. :)))
UsuńPozwól, ze najpierw zachwycę się zdjęciami, a dopiero później tym pysznym jedzeniem :)
OdpowiedzUsuńPrzekażę zachwyty fotografowi, zarumieni się ze wstydu tak jak ja czytając Twój komentarz. :)
UsuńJa niestety nie pomogę, co najwyżej z przyjemnością się poczęstuję, tym co tu się pysznego serwuje :-)
OdpowiedzUsuńWpiszę zatem po jednym głosie za Hiszpanią i jednym za Włochami. Solidarnie :)
UsuńTo wygląda na prawdę smakowicie!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, rewelacyjne zdjęcia, będę odwiedzać :)
Pozdrawiam:)
elenagotuje.blogspot.com
Będzie nam bardzo miło :)
UsuńJa nie potrafię dokonać wyboru, chociaż....bardzo lubię suszone pomidory, więc może wersja włoska :)
OdpowiedzUsuńObie wersje idą łeb w łeb, zapisuję Twój głos po stronie Włoch :)
Usuńjak dla mnie obie wersje rewelacyjne i chętnie bym ich spróbowała :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy serdecznie :)
UsuńUwielbiam suszone pomidorki więc stawiam na Włochy :)
OdpowiedzUsuńAktualnie też wypoczywam na dzikich polach i...... dobrze mi z tym :) pozdrawiam.
Miłego wypoczynku ... ja niestety już po urlopie :(
UsuńRewelacja, do mnie przemawia bardziej wersja hiszpańska <3 bardzo oryginalny pomysł :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, głos zaliczony. Ciekawe co wyjdzie z głosowania i na czym staniemy :)
UsuńWspaniale prezentuje się twoje danie! :) Zdjęcia są przepiękne :) Aż zachciało mi się jeść kurczaka, choć za nim średnio przepadam :)
OdpowiedzUsuńW tej wersji i w związku z tym że jest to kurczak zagrodowy jest bardzo dobry, polecam :)
UsuńWybrałabym wersję włoską, suszone pomidory chyba nigdy mi się nie znudzą :)
OdpowiedzUsuńTeż je bardzo lubię, najbardziej wtedy gdy zrobię je sama :)
UsuńWow, wygląda świetnie. Wersja włoska najbardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńW takim razie odnotowuję Twój głos po stronie Włoch i zabieram się za przygotowywanie kolejnego wsadu kurczakowego tym razem do piekarnika :)
UsuńObie wersje znakomite:-) Ja też nie mogąc wybrać w tym roku, co wolę, urlop podzieliłam na 2 - na napierwszym byliśmy w Barcelonie, a we wrześniu wybieramy się do Toskanii:-)
OdpowiedzUsuńGratuluję pomysłu na podzielenie urlopu i być może w przyszłym roku skorzystam z Twojego pomysłu. Choć ja osobiście wolę spędzić w jednym miejscu więcej czasu. :)
UsuńA my w jednym miejscu 2 tygodnii nie dalibyśmy rady;-)
UsuńJa tak lubię krok po kroczku, poznawać wszystkie szczegóły okolicy i mieć wrażenie, że nigdzie się nie spieszę dlatego tydzień to dla mnie zbyt mało. Jestem raczej żółwiem w sprawach zwiedzania, ale rozumiem też inny punkt widzenia (młodsza latorośl zwiedza raczej w tempie pędziwiatra) :))
UsuńTo danie jest po prostu piękne! Z pewnością też pyszne. Wygląda naprawdę zachęcająco.
OdpowiedzUsuńRodzina orzekła, że odmienia oblicze kurzych biustów :)
UsuńWygląda rewelacyjnie! Kipi energią i temperamentem! Obłęd!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, polecamy gorąco :)
Usuńa czy to trzeba wybierać, niech będzie jedno i drugie, rok po roku, a tytuł przywołuje skojarzenie z tangiem argentyńskim jak dla mnie, może więc wybierzecie dalsze rejony? Jeśli ja miałabym wybierać to na pierwszym miejscu postawię Hiszpanię, ale tę wiejską nieturystyczną i nie barcelońską. Tam było mi cudownie.
OdpowiedzUsuńJestem za wiejską, prostą i nie miejską Hiszpanią. Uwielbiam poznawać właśnie takie rejony każdego kraju.
UsuńTo ja mam dwie świetne lokalizacje dla Ciebie - jedną w La Rioja, drugą w okolicach Valladolid - bajka i przygoda w pigułce :) Pierwsza na jakimś totalnym odludziu, prowadzona jest przez szalonego Pedra - Baska - hodowcę dzikich zwierząt, gdy powiedział nam o swoim mini-zoo myślałam, ze hoduje kury i króliki, a tam sokoły, oceloty... Drugie miejsce w przepięknej okolicy lasów piniowych w dolinie Duero, wśród win wybornych, u gospodarzy, którzy jakby żywcem wyjęci z filmów Almodovara.
UsuńOgromnie dziękuję, z łatwością przekonam wszystkich do wyjazdu w okolice winem płynące. Widok takiej cichej winnicy pławiącej się w promieniach słońca to jest to co lubimy najbardziej. :)
UsuńWyglądają fantastycznie, a na pewno smakują jeszcze lepiej niż wyglądają :)
OdpowiedzUsuńUwędzone na grillu piersi mają w sobie to coś niezależnie od dodatków. Polecamy :)
UsuńAaaa, rozpłynęłam się na ich widok! Już chciałam biec zapisywać przepis, ale nie mam grilla odpowiedniego do wędzenia :C
OdpowiedzUsuńTo właściwie nie ma większego znaczenia, można je upiec w piekarniku i powinny też być smaczne.
UsuńJaki piękny kawał drewna :D (takie zboczenie, że zamiast na jedzenie patrzę na dechy :D)
OdpowiedzUsuńRozumiem i to nawet bardzo. Wszędzie gdzie można oglądam dechy stare i nowe i myślę do czego je wykorzystać :)
Usuńjak to obłędnie wygląda! aż czuję ich zapach! :)
OdpowiedzUsuńZapach dymu przypomina mi o październikowych ogniskach i pieczonych w nich świeżo wykopanych ziemniakach :)
UsuńOj trudno wybrać... obie wersje obłędne!
OdpowiedzUsuńWiększość skłania się w stronę Włoch, ale ja chyba zachęcona przez Agatę wybiorę region La Rioja
UsuńZafascynowanym Hiszpania polecam piekna ksiazke "Drogi do Santiago"
OdpowiedzUsuń" ...Ceesa Nootebooma to zapis romansu pisarza z Hiszpanią: jego podróży i związanych z nimi refleksji. To miłość, której poświęcił trzydzieści pięć lat życia. Tytułowe Santiago de Compostella staje się metaforę losu człowieka. Nooteboom nie wytycza prostego szlaku do Santiago de Compostella, ale bada kraj, próbuje przesiąknąć jego klimatem, poczuć zapach i smak potraw, poznać jego mieszkańców. Pisarz celowo omija wielkie miejskie centra, a odwiedza zagubione miasteczka by dotrzeć do miejsc, gdzie czas się zatrzymał. Cees Noteboom jest wyjątkowym podróżnikiem. Zarówno w sensie rzeczywistym, jak i duchowym, nakłania do uwolnienia pasji odkrywania, do poszukiwania zarówno w sobie jak i w świecie niezmiennych wartości duchowych i materialnych. Drogi do Santiago to książka o poszukiwaniu Hiszpanii, w której oprócz zapisu reportażowego znaleźć można poetycką refleksję nad kulturą, historią i sztuką "adoptowanego kraju", jakim jest dla Nootebooma Hiszpania..." wypiski z recenzji
Libra
Jako że skłaniam się coraz bardziej w stronę Hiszpanii to chętnie w długie zimowe wieczory pogrążę się w lekturze owej knigi.
UsuńWspaniałe :D I te cuuuudowne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie:) życzymy smacznego.
UsuńDla mnie zdecydowanie wersja hiszpańska! To mój klimat i moje smaki! Olé! :)
OdpowiedzUsuńNa klimat to ja chętnie z Hiszpanią bym się zamieniła :)
UsuńZarówno na talerzu jak i na podróż nie potrafiłabym się zdecydować, która lepsze. W tym roku wylegiwaliśmy się w Toskanii, jednak bliżej jest samochodem... Ale gdyby ta Hiszpania była bliżej...Hm...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś teleportacja stanie się możliwa, wtedy odległości stracą znaczenie ;)
Usuń