czwartek, 6 sierpnia 2015

Chłodnik Babci Jadzi

Będąc młodą... Nie to nie będzie kolejny odcinek pamiętnika młodej lekarki z audycji 60 minut na godzinę. To będzie wspomnienie z dość odległych czasów, kiedy będąc młodą mężatką dane mi było poznawać, próbować i smakować nieznanych, ale jakże ciekawych, smaków kuchni mojej teściowej. W ten sposób poznałam fantastyczny chłodnik. Wcześniejszych doświadczeń z tym produktem nie miałam żadnych, ani moja babcia, ani moja Mama nie karmiły mnie zimną zupą o lekko różowym kolorze. Nie twierdzę, że go nie robiły, ale w czasach mojego dzieciństwa trudno było nakarmić mnie czymkolwiek. Od drugiego roku życia przechodziłam bowiem swoisty bunt przeciwko jedzeniu. Do ust dopuszczałam jedynie: mielony, ziemniaki, pomidorową i mizerię, a i to nie wchodziło łatwo i szybko oraz (w tajemnicy przed rodziną – tak mi się zdawało) miskę z psim rosołkiem. Znane są w rodzinie opowieści o letnich wczasach z młodą osobą, która czasu nie spędzała na plaży tylko na stołówce, zaczynając śniadaniem, a późnym obiadem kończąc (kolacje już zwykle mi darowano). Opowieści o losowaniach kto z tym niejadkiem zostanie i tym samym skaże się na nieobecność na plaży, i o tym że przekupywano obsługę stołówki by zajęła się latoroślą bo nikomu już nie starczało cierpliwości. Tak więc wspomnień z chłodnikiem w roli, choćby drugoplanowej, nie miałam wcale i talerz pachnącej zimniutkiej zupy, jaki dostałam z rąk teściowej był prawdziwym objawieniem. Delikatny i chrupiący, aksamitny i chropowaty, po prostu rewelacja. Teściowa przepisu nigdzie nie spisała, ale nauczyła mnie jak go przygotować używając powszechnej w jej kuchni miary: na oko i na smak oraz tak jak lubisz.




Składniki:
2 litry dobrej maślanki
1 szklanka bulionu warzywnego
około 40 dag ogórków gruntowych (tyle ile lubisz)
1 pęczek botwinki z buraczkami
1 pęczek rzodkiewki
1 pęczek koperku
1 pęczek szczypiorku (cienkiego jeśli lubisz)
sól, pieprz tyle ile lubisz1 ugotowane na twardo jajko na osobę





Botwinkę dokładnie myjemy, buraczki obieramy i całość drobno kroimy (buraczki w kostkę). Do rondelka wlewamy szklankę bulionu, wrzucamy buraczki i łodyżki i gotujemy tak na oko 15 minut (powinny być miękkie, ale nie rozgotowane) pod przykryciem. Dorzucamy pokrojone listki (tyle ile lubisz) i gotujemy jeszcze 5-8 minut. Zdejmujemy z ognia i kiedy stygnie przygotowujemy resztę. Ogórki obieramy i kroimy w drobna kostkę, tak samo kroimy rzodkiewkę. Szczypiorek i koperek drobno szatkujemy. Wszystko przekładamy do garnka lub miski, która pomieści tak na oko 2,5 litra i zalewamy buraczkami wraz z wywarem. Uważaj żeby w wywarze nie było drobinek piasku. Wszystko mieszamy, a gdy dobrze ostygnie łączymy z maślanką i przyprawiamy tak jak lubimy. Wstawiamy do lodówki na przynajmniej 3 godziny. Gotujemy jajka, studzimy i obieramy. Ja najbardziej lubię, gdy chłodnik postoi w lodówce całą noc wtedy wszystkie smaki dokłądnie się połączą.


54 komentarze:

  1. Nie ma nic lepszego na upały;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze coś, ale faktycznie ten chłodnik jest rewelacyjny :)

      Usuń
  2. bardzo lubię, a odkryłam chłodnik rok temu :)
    Piękny kolor! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolor chłodnika w tej wersji podoba mi się najbardziej :)

      Usuń
  3. Uwielbiam chłodniki :-) latem obowiązkowa pozycja :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas od wielu lat też jest to obowiązkowy punkt programu letnich dni :)

      Usuń
  4. Stwierdzam "na oko",że smakowałby mi:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ma piękny kolor, a smak pewnie jeszcze lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiamy go nie tylko ze względu na jego kolor, ale gra on niebagatelną rolę.

      Usuń
  6. Pyszniutki :) wygląda niezwykle kusząco.... a lody z chia też robiłam, super zdrowy patent :) miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda nam się przetrwać upały dzięki m.in. takim patentom :)

      Usuń
  7. Dziś kiedy słoneczko daje czadu i chłodnikiem bym nie pogardziła .Ale nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że polubisz go w takiej babcinej wersji :)

      Usuń
  8. Dobrze przyrządzony chłodnik to i nawet litrami można zajadać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niskokaloryczny i smakowity, więc prawie bezkarnie można pochłaniać go litrami :)

      Usuń
  9. Mi mama też nie robiła chłodnika z botwinki... Tobie pokazała teściowa, a ja jeszcze bez to sobie sama zrobiłam xd Cudnie Twój wygląda :)
    I nominowałam Cię do Liebster Blog Award :)

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie beż rzodkiewki, ale taką wersję też spróbuje:)
    a ta Twoja opowieść o pewnym niejadku przypomina mnie samą:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mojej teściowej rzodkiewka była obowiązkowa, ale poznałam już wersje nawet z pomidorami - też interesująca :).

      Usuń
  11. Chłodniczek pierwsza klasa, ale ja nie mogę oderwać wzroku od łyżki! Zazdraszczam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łyżka to jakiś egzemplarz niewiadomego pochodzenia. Nikt nawet nie pamięta skąd się wzioł. Gdybym miała ich więcej z chęcią podzieliłabym się :)

      Usuń
  12. Delicje!
    Uwielbiam jego aksamitność i dodatki.
    Pozdrowienia dla Teściowej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, to była mistrzyni kilkunastu potraw choć za gotowaniem nie przepadała :)

      Usuń
  13. Delicje!
    Uwielbiam jego aksamitność i dodatki.
    Pozdrowienia dla Teściowej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczyła mnie wielu ciekawych potraw, które w moim wykonaniu (mam nadzieję) smakują podobnie :)

      Usuń
  14. Sentymentalne dania smakują najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety smaku wielu z nich nie udało mi się odtworzyć :) ale pracuję nad tym dalej i mam nadzieję, że kiedyś mi się uda :)

      Usuń
  15. Cudowny kolor, skoro to chłodnik babci to musi być pyszny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpyszniejszy ze wszystkich jakie jadłam, ale to zasługa serca wkładanego w jego przygotowanie :)

      Usuń
  16. to ja raczej jako dziecko byłam chętne do jedzenia :)
    a chłodnik w tym wydaniu uwielbiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne moja rodzina zazdrości teraz Twojej wszystkich chwil, których nie musiała spędzać na namawianiu potomka do jedzenia ;)

      Usuń
  17. Świetna historia i jeszcze lepszy chłodnik! Historia z niejadkiem wzbudziła uśmiech na moich ustach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moich teraz też, ale wyobrażam sobie cierpienia jakich przysparzałam rodzinie nie jedząc prawie nic.

      Usuń
  18. Ja też należałam do grupy niejadków dobrze że już z tego wyrosłam :D A chłodnik wspaniały tak jak wspomnienia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten temat tez już mam za sobą i czasem nawet lekko tęsknię do czasów kiedy nie odczuwałam głodu, a także do czasów kiedy jako nastolatka nadrabiałam zaległości w jedzeniu bez obawy o nadwagę :)

      Usuń
  19. Rety! Naprawdę taka byłaś??? Ja mam takiego syna.. możesz mi współczuć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco współczuję, a na pocieszenie dodam, że wyrośnie :)

      Usuń
  20. Pyszny chłodnik, z jajeczkiem na twardo.

    OdpowiedzUsuń
  21. Przełykam ślinkę czytając Twój wpis, chłodnik idealny na upały :) Będąc dzieckiem również jadłam tylko kilka ulubionych dań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy tak mają, na szczęście ten etap mam już za sobą (niestety skutkuje to przybieraniem na wadze) :))

      Usuń
  22. Odpowiedzi
    1. Dla mnie tak i mam nadzieję, że dla wielu takim się stanie :)

      Usuń
  23. Uwielbiam takie chłodniki, na upały są najlepsze. W dzieciństwie to wielu z nas było niejadkami sama ponoć też byłam, a potem biłam się z bratem o większego kotleta ha ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście większość niejadków kończy z tym w okolicy dojrzewania :))

      Usuń
  24. Szkoda że czas na chłodniki krótki (choć w tym roku wyjątkowo łaskawa pogoda) :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Wygląda super ;)
    A jajko na twardo do tego obowiązkowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obowiązkowo jajo musi być, bez tego chłodnik jest niekompletny

      Usuń
  26. Buszuję sobie po twoim blogu, Dżusiku :-) Ani moja Mama, ani Teściowa nigdy nie robiły chłodników. Pierwszym uraczył mnie ze 25 lat temu SZWAGIER! Prababcia robiła chłodniki, ale owocowe (np. baniankę albo jabczaneczkę) i nie smakowały mi. Ja najbardziej lubię chłodnik tylko z buraczkami, na swojskim kwaśnym mleku, z gorącymi ziemniakami z cebulką, a Czereda kalarepkowy.

    OdpowiedzUsuń